Pierwsza takie pismo otrzymała Halina Przebinda, zwolniona dyrektor biura programowego TVP. "Było jednozdaniowe. Biuro finansów poinformowało mnie, że decyzją prezesa Farfałanie dostanę pieniędzy z tytułu zakazu konkurencji" - opowiada Przebinda. Już wytoczyła TVP proces przed sądem pracy.
>>>Farfał będzie rządzić TVP. Jak król
Według naszych informacji decyzja Farfała dotyczy niemal wszystkich zwolnionych przez niego dyrektorów, czyli kilkunastu osób. Na nasze pytanie, kogo konkretnie, w biurze prasowym TVP usłyszeliśmy, że to tajemnica spółki. Będzie to jasne na początku kwietnia, kiedy zwolnionym pracownikom skończą się okresy wypowiedzenia. Wśród nich mogą być m.in. Aleksandra Zawłocka, była dyrektor Agencji Informacji, i jej zastępczyni Patrycja Kotecka. O decyzji Farfała napisał Presserwis.
"Przez taki ruch Farfał będzie pozytywnie postrzegany, bo przecież TVP słynie z zawyżonych kontraktów, a on teraz z tym kończy" - mówi nasz rozmówca z telewizji.
>>>Kotecka pożegnała się z TVP
Zakazy konkurencji w TVP są podpisywane na okres od trzech miesięcy do nawet roku. Większość osób ma średnio sześciomiesięczny zakaz konkurencji, podczas którego dostają od 80 do 100 proc. dotychczasowego wynagrodzenia.
Problem polega na tym, że pracodawca nie może jednostronnie oświadczyć zwalnianemu pracownikowi, że wypowiada mu umowę o zakazie konkurencji. To podważenie warunków zawartych wcześniej kontraktów.
>>>"Zerwaliśmy z Farfałem przez antysemityzm"
"To, co się dzieje w TVP, to jednostronne wypowiedzenia umów o zakazie konkurencji po ustaniu stosunku pracy. Pracownicy telewizji mają dużą szansę na wygranie procesów przed sądem. Jeżeli tak się stanie, TVP będzie musiała wypłacić odszkodowanie z odsetkami. Nie przypuszczam, żeby sąd przyjął argumentację zarządu, że to z powodu oszczędności unika wypłaty tych pieniędzy" - uważa radca prawny Andrzej Czyżowski, specjalista z zakresu prawa pracy.