Po przyjeździe na lotnisko Donald TuskI z niecierpliwością patrzył na zegarek, bo ma bardzo napięty plan spotkań. Pierwsze już o 10,30. A prezydent pierwsze i jedyne dziś spotkanie ma dopiero po 14.

Reklama

Lech Kaczyński z kilkunastominutowym opóźnieniem wreszcie dociera na lotnisko. Spóźnił się, bo - jak dowiedział sie DZIENNIK - przed podróżą odwiedził w szpitalu chorą matkę.

Początkowo premier Donald Tusk miał wylatywać o godzinie ósmej rano, a prezydent - pięć godzin później. Rządowy Tu-154 bez problemu zdołałby zawieźć delegację rządową i wrócić po głowę państwa. Skąd więc pomysł wspólnego lotu? Z naszych informacji wynika, że niemal w ostatniej chwili współpracownikom prezydenta udało się załatwić spotkanie z premierem Czech Mirkiem Topolankiem. To o tyle ważne, że w tym półroczu to nasi południowi sąsiedzi przewodniczą Unii Europejskiej.

>>> To może być ostatni szczyt prezydenta

Wspólny lot to okazja, by Lech Kaczyński i Donald Tusk ustalili szczegóły polskiego stanowiska na unijny szczyt. Jeszcze wczoraj groził nam rozdźwięk w kwestii finansowania rurociągu Nabucco.

Prezydent upiecze więc dwie pieczenie na jednym ogniu. Raz, że jednak spotka się z premierem jeszcze przed szczytem. A dwa, że spotkanie Lecha Kaczyńskiego z premierem Topolankiem może przyćmić odbywające się w tym samym czasie rozmowy Tuska z szefami innych partii zrzeszonych w EPP. Mimo wszystko to jednak spotkanie premiera m.in. z kanclerz Niemiec Angelą Merkel będzie ważniejsze. Dlaczego? Bo tam rozstrzygną się losy kluczowych dla Polski projektów. Chodzi przede wszystkim o Partnerstwo Wschodnie, które wciąż pozostaje pustym zbiorem "chciejstw" jego twórców. Ale także o projekty energetyczne, na których dofinansowanie liczy polski rząd.

>>> Łukaszenka zostanie zaproszony na szczyt?

Reklama

Żeby przełamać kryzys gospodarczy, Komisja Europejska proponuje pilne wydanie pięciu miliardów euro z rezerw budżetowych. Nam najbardziej zależy na 180 mln dla elektrowni w Bełchatowie i 150 mln na budowę łącznika gazowego z Danią. I pewnie nie mielibyśmy kłopotu z uzyskaniem wsparcia dla tych projektów, gdyby nie to, że walczymy również o sprawę rurociągu Nabucco.

Polska z Rumunią, Węgrami, Słowacją i Austrią chcą, by 250 mln euro zostało wydane na tę inwestycję, uznawaną dotąd za najważniejszy pomysł uniezależniający Unię od Rosji. Trasa tego gazociągu miałaby prowadzić z Turcji przez Bałkany, na Węgry i do Austrii. Rurą miałby płynąć gaz irański i azerski, a nie rosyjski. "Jeśli dzisiaj przywódcy nie poprą przekazania pieniędzy na tę budowę, to będzie dla niej koniec" - przyznaje polityk związany z Pałacem Prezydenckim.

A Francja i Niemcy są przeciwne dalszemu wspieraniu Nabucco. Oficjalnie dlatego, że gazociąg zacznie działać najwcześniej w 2014 roku, a specjalny fundusz ma ożywić unijną gospodarkę już teraz. Ale faktycznie chodzi o co innego: Niemcy liczą na odwilż z Rosją i korzystne długoletnie kontrakty z Gazpromem.

Kanclerz Merkel chce więc namówić Tuska, by odpuścił Nabucco. W zamian oferuje poparcie dla naszych planów. Nieoficjalnie jeden z członków polskiej delegacji przyznał nam, że jesteśmy skłonni zaakceptować kompromisowe rozwiązanie. Na czym miałoby ono polegać? Ćwierć miliarda euro zostałoby wydane, ale na "budowę nowych korytarzy energetycznych w południowej Europie". Pod tym sformułowaniem może się jednak kryć i Nabucco i forsowany przez Moskwę gazociąg South Stream.

Na to nie zgodzi się prezydent. Niewykluczone zresztą, że to właśnie chęć uzgodnienia tych szczegółów sprawiła, że Pałac Prezydencki wymusił wcześniejszy wylot Lecha Kaczyńskiego.

p

Ważne dla Polski sprawy na szczycie

• Przywódcy UE mają oficjalnie zatwierdzić plan Partnerstwa Wschodniego, czyli zacieśnienia współpracy m.in. z Białorusią i Ukrainą. Walczymy o możliwie najbardziej precyzyjne zapisy.

• Chcemy zdobyć z budżetu UE 180 mln euro na rozwinięcie technologii "czystego węgla" w elektrociepłowni Bełchatów i 150 mln na budowę łącznika z gazociągiem w Danii.

• Rada Europejska ma ustalić, jak podzielić się kosztami pomocy krajom Trzeciego Świata w walce z ociepleniem klimatu Ziemi. Tylko Polska jest przeciwna koncepcji, że im więcej emisji CO2, tym większy wkład. Nasz rząd proponuje uzależnić wielkość wkładu od wysokości dochodu narodowego.