Prezydent, który skarżył się niedawno na niedosyt spotkań z premierem, wczoraj musiał czuć się usatysfakcjonowany. Obaj politycy rozmawiali w cztery oczy aż dwukrotnie. Potem zaplanowali wspólną konferencję prasową, a noc spędzili w tym samym hotelu - brukselskim "Sheratonie".

Reklama

Donald Tusk był rano wyraźnie niezadowolony z przebiegu wydarzeń. "W środę posiedzenie rządu zaczęło się o siódmej rano, teraz też trzeba było wstać wcześnie" - tak bliski współpracownik szefa rządu tłumaczył jego nie najlepszy nastrój. Ale powód mógł być inny. Nie bez kozery premier zajął w samolocie nietypowe dla szefa rządu miejsce.

>>>Prezydent i premier jednym samolotem do Brukseli

Siedział dopiero w trzecim saloniku, zazwyczaj przeznaczonym dla najmniej ważnych członków delegacji, za to położonym najdalej od miejsca, gdzie podróżował prezydent. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że premier musi odreagować to, że niespodziewanie poleciał jednak na szczyt razem z prezydentem. "Ja nigdy nie chciałem latać oddzielnie" - zapewniał za to z uśmiechem prezydent.

Ale dzięki wspólnej podróży prezydent dwukrotnie mógł wczoraj rozmawiać z premierem Tuskiem. A niedawno narzekał, że rzadko ma do tego okazję. Pierwszy raz porozmawiali jeszcze na pokładzie samolotu. I to dopiero po starcie, bo prezydent przyjechał na lotnisko kwadrans po premierze. Zajął główny salonik wraz z szefem swojej kancelarii. To właśnie minister Piotr Kownacki kilkadziesiąt minut po starcie poszedł do premiera i przekazał mu prośbę prezydenta o rozmowę w cztery oczy. Tusk rozmawiał z Lechem Kaczyńskim niespełna pół godziny.

O czym? Premier twierdzi, że o agendzie szczytu. Prezydent tajemniczo przyznawał, że z Tuskiem nie zawsze rozmawia o polityce. "Ustaliliśmy kto, z kim i na jakie tematy rozmawia" - mówił o tej rozmowie szef rządu. A prezydent? Że ustalenia dotyczące szczytu zapadły dopiero na drugim tego dnia spotkaniu, które odbyło się w polskiej ambasadzie w Brukseli. Również trwało około 20 minut. "W świetnej atmosferze" - podkreślał potem współpracownik prezydenta.

>>>Czy Tusk uczyni Polskę wpływową?

Reklama

Prezydent zapewniał potem dziennikarzy, że między nim a premierem nie ma różnic poglądów, jeśli chodzi o polskie stanowisko. I że poznał je kilka dni wcześniej dzięki wizycie przedstawicieli rządu w Pałacu Prezydenckim.

O co więc walczą wspólnie prezydent z premierem? Po pierwsze o zapewnienie Rady Europejskiej, że Polska nie będzie głównym płatnikiem programu wsparcia rozwoju ekologii w krajach Trzeciego Świata. Po drugie o uzyskanie zapisu, że Unia wspiera budowę gazociągu Nabucco. Po trzecie wreszcie, o projekt Partnerstwa Wschodniego, który według Polski powinien być wypełniony możliwie najbardziej konkretnymi zapisami.

Podczas rozmowy w ambasadzie prezydent i premier ustalili też, że w zależności od tematyki obrad będą ustępować swoich krzeseł odpowiednim ministrom. Z naszych informacji wynika, że wczoraj podczas debaty o kryzysie prezydent oddał miejsce ministrowi finansów Jackowi Rostowskiego.

Dziś, gdy tematem będzie Partnerstwo Wschodnie, to premier ma oddać swoje krzesło szefowi MSZ Radosławowi Sikorskiemu.