>>>Sponsorowali Palikota, wygrali etaty
Kontrolowana przez państwo spółka KGHM poprzez podstawionych pracowników nie wesprze już kandydata lewicy w prezydenckich wyborach. Nie będzie wątpliwości, skąd niepracujący studenci mieli po kilkadziesiąt tysięcy złotych na kampanię wyborczą Janusza Palikota. Dlaczego? System się uszczelni i Państwowa Komisja Wyborcza będzie szybko uzyskiwała od urzędów skarbowych informacje o niewiadomego pochodzenia pieniądzach na kontach partii i kandydatów. To z kolei może skutkować odebraniem wielomilionowych dotacji i zwrotów kosztów poniesionych na kampanie wyborcze. "Dotychczas przepisy dotyczące możliwości kontrolnych PKW były martwe. Komisja mogła poprosić odpowiednie organy państwa o pomoc, ale te nie mogły podzielić się zdobytą wiedzą" - mówi DZIENNIKOWI Kazimierz Czaplicki, sekretarz PKW.
Do kuriozalnych sytuacji dochodziło m.in. podczas ostatniej kampanii prezydenckiej, kiedy PKW chciała sprawdzić, w jaki sposób sfinansował swoją kampanię Andrzej Lepper. W sprawozdaniu Lepper ujawnił, że wydał miliony na promocję, ale nie poinformował, czy zapłacił za wystawione faktury. PKW chciała, aby zbadały to urzędy skarbowe. Operacja skończyła się fiaskiem, bo te nie mogły przekazać informacji o źródłach finansowania kampanii szefa Samoobrony.
>>>Kłopotek nie wierzy Palikotowi
Teraz się to zmieni. Posłowie pracujący nad nowelizacją ustaw wyborczych nakazali skarbówce przekazywanie informacji do PKW. "Mam nadzieję, że nowe przepisy będą obowiązywać już w przyszłorocznej kampanii prezydenckiej" - mówi Grzegorz Karpiński, poseł PO i szef podkomisji, która nowelizowała prawo wyborcze. "To krok w dobrym kierunku" - ocenia Adam Sawicki, ekspert od finansowania kampanii wyborczej z Fundacji Batorego.