Szef studenckiej inicjatywy Marcin Mastalerek to także autor programu PiS dla młodych. Zastępcą Mastalerka jest Błażej Spychalski, jednocześnie skarbnik toruńskich struktur PiS. Oprócz nich - jak ustaliliśmy - w wielu regionach akcję koordynują radni PiS lub członkowie młodzieżówki. Tak jest w Warszawie, Łodzi, Rzeszowie, Opolu czy Bielsku-Białej i Białej Podlaskiej. Dlaczego zatem się ukrywają za plecami studentów?

Reklama

>>>PiS o płaceniu za studia: Porażka PO

"Rzeczywiście mam związki z PiS" - przyznaje Mastalerek. Zaraz jednak zastrzega - "Ale w tym przypadku walczymy o przeforsowanie ustawy, a nie lansujemy logo jednej z partii".

Młodzi działacze PiS mają bowiem świadomość, że w środowisku studenckim ich ugrupowanie nie ma wielu zwolenników. "Wcześniej trzykrotnie inne studenckie organizacje próbowały samodzielnie zbierać podpisy. Nie udało się ani razu. A my zebraliśmy ich 130 tysięcy" - tłumaczy Mastalerek.

Według naszych rozmówców z partii Jarosława Kaczyńskiego właśnie gigantyczna liczba podpisów spowodowała, że PiS nie zgłosiło propozycji studentów jako własnego projektu ustawy. "Chodziło o to, aby inicjatywa nie kojarzyła się z naszą partią. W ten sposób pokazujemy też hipokryzję Donalda Tuska, który publicznie obiecuje wsparcie młodym, a kiedy przychodzi do konkretów, wówczas chowa głowę w piasek" - tłumaczy jeden z posłów PiS.

Reklama

Partia już osiągnęła swój cel, bo dla studentów nie ma większego znaczenia, kto kryje się za projektem. Widzą za to, kto go blokuje.

"To pisowski projekt? Naprawdę?" - dziwi się jedna ze studentek warszawskiej Akademii Teatralnej, która podpisała się pod projektem ustawy. "Choć PiS jest obciachowe, to akurat ten pomysł jest w porządku" - mówi.

I dlatego politycy PO znaleźli się w niezręcznej sytuacji. Choć w grudniu premier Tusk na spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie poparł postulat większych zniżek, teraz jego rząd jest im przeciwny.

"Przyjęcie ustawy oznaczałoby przyznanie większych ulg wszystkim uprawnionym obecnie do 37-procentowej zniżki. To dodatkowe obciążenie dla budżetu w wysokości 350 milionów złotych" - tłumaczyła DZIENNIKOWI rzeczniczka resortu finansów Magdalena Kobos. Z kolei wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak mówi, że choć popiera postulaty studentów, to"w obecnej sytuacji budżet nie ma na to pieniędzy".