Wypowiedzi Piątka są dość chaotyczne, urywane, od razu czuć, że nie była to informacja dla mediów, tylko towarzyska rozmowa lokalnego polityka z dziennikarzem. Piętek prawdopodobnie nie wiedział, że jest nagrywany. Jego wypowiedzi przytacza portal TVN 24.
>>>Studenci już nie będą wspierać Palikota
"Palikot finansował swoją pierwszą kampanię w sposób nielegalny i to jest sto procent pewne. I prokuratura też się tym nie zajęła" - mówi Piątek. "Na kampanię jedna osoba może wpłacić tylko, wiadomo, dwanaście, trzynaście tysięcy. Skądś te kwoty musiały być. Te wpłaty były tak, że ten młody gówniarz (tak Piątek określa asystenta Palikota) wtedy szedł na deptak, patrzył, o ty na UMCS-ie studiujesz, znaczy z uczelni ktoś, nie? Tam masz konto gdzieś? Brał pieniądze. Szli do banku. Wpłacali i przelewali to na kampanię Palikota".
O "uwaleniu sprawy" Piątek mówi: "Oni się zabezpieczają. Oni mówią, że nie mają jeszcze dwóch świadków, których nie mogą złapać, albo jeszcze nie wezwali. Oni to mogą ciągnąć dwa trzy lata tak naprawdę, ale dlatego na Palikocie pejcz się skraca".
Piątek jest skłócony z Palikotem. Jego rozmowa z dziennikarzem "Gazety Polskiej" została nagrana w marcu 2007. Opublikowano ją dopiero teraz. Sam radny mówi dziś, że nie pamięta wszystkich wypowiadanych wtedy słów i że być może część jego rozmowy została zmanipulowana. Poseł Palikot nie skomentował jeszcze tekstu w "Gazecie Polskiej". Wcześniej kilkakrotnie powtarzał, że zarzuty w sprawie finansowania jego kampanii są bezpodstawne.
>>>Sponsorowali Palikota, wygrali etaty
Na konto kampanii Palikota w 2005 r. wpłacono w sumie ponad 856 tys. zł. Śledczy ustalili, że wśród darczyńców było kilkunastu studentów, których nie było stać na darowizny sięgające kilkunastu tysięcy złotych. Jednak pod koniec lutego umorzono śledztwo dotyczące finansowania kampanii Palikota. Nieprawidłowości, których doszukała się prokuratura, były wykroczeniem, a ono przedawnia się po roku.