Rok temu podczas wizyty w Izraelu Donald Tusk obiecywał, że "w najbliższych miesiącach" Polska zacznie wypłacać częściowe rekompensaty za majątki, które komuniści zabrali polskim obywatelom i ich spadkobiercom. Ustawa miała wejść w życie w styczniu tego roku, podania o wypłatę odszkodowania miały być zbierane przez cały rok, a wypłata należności miała się rozpocząć na początku 2010 r. "Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek przyzwoity i uczciwy mógł w Polsce zablokować ustawę, która oddaje ludziom skradzioną własność. Przecież tu nikt nikomu łaski nie robi" - mówił Tusk w kwietniu zeszłego roku w Jerozolimie.
>>> Szewach Weiss: nienawiść do Żydów jest, ale zanika
Dziś już jednak wiadomo, że ustawy szybko nie będzie. "Władze samorządowe krytycznie odniosły się do naszego projektu" - przyznaje nam rzecznik Ministerstwa Skarbu Maciej Wewiór.
Rząd chciał, aby samorządy wyłożyły na odszkodowania 20 mld zł. Kwota zdaniem rządu i tak jest stosunkowo skromna, biorąc pod uwagę, że wartość roszczeń powinna sięgnąć 100 mld zł. Projekt ustawy przewidywał, że większość kosztów i tak poniesie państwo, sprzedając udziały w prywatyzowanych przedsiębiorstwach czy grunty po PGR-ach.
"Samorządy jak nigdzie w Europie otrzymały ogromny majątek, często zabrany w przeszłości przez władze komunistyczne prywatnym właścicielom. To budynki, zakłady produkcyjne, działki. Chcieliśmy, aby samorządy sfinansowały kilkanaście procent kosztów reprywatyzacji. Ale usłyszeliśmy, że nie będą mogły łączyć takiego obciążenia ze swoją normalną działalnością" - relacjonuje Andrzej Relidzyński, dyrektor departamentu reprywatyzacji MSP.
Co na to samorządowcy? "Nam majątku nie przekazano nie po to, żebyśmy byli bogaci, tylko abyśmy realizowali konkretne zadania. Jeśli ktoś nas od nich uwolni, to możemy wolne środki przeznaczyć na reprywatyzację" - tłumaczy Ryszard Grobelny, prezydent Poznania i prezes Związku Miast Polskich. Według niego ustawa w takim kształcie i tak nie ma szans na powodzenie. "Wystarczy, że jedna gmina zaskarży ją do Trybunału Konstytucyjnego i projekt upadnie" - dodaje Grobelny.
Zwłoką zirytowani są potencjalni beneficjenci ustawy. "Polska jest ostatnim krajem Europy, który nie rozwiązał sprawy reprywatyzacji. Ci nieliczni, którzy przetrwali Zagładę, stoją nad grobem. Dla nich każdy miesiąc się liczy" - mówi DZIENNIKOWI Jehuda Evron, prezes Holokaust Restitution Committee z Nowego Jorku. Reprezentuje on polskich obywateli żydowskiego pochodzenia, których majątek najpierw został skonfiskowany przez hitlerowców, a później przejęty przez władze komunistyczne.
Projekt wyklucza możliwość zwrotu przejętej nieruchomości, a wysokość zadośćuczynienia należy do najniższych w Europie. To zaledwie 20 proc. wartości przejętych budynków czy gruntów, i to wypłacane przez 15 lat. Jednak samorządy szczególnie obawiają się zapisu o możliwości pierwokupu utraconego majątku przez poszkodowanych. Projekt nie obejmuje najpotężniejszego z samorządów: Warszawy. Problem reprywatyzacji w stolicy ma rozwiązać odrębna ustawa, bo w stolicy majątek został przejęty przez specjalne dekrety Bieruta.
Ministerstwo Skarbu zapowiada, że nie zrezygnuje z przeforsowania ustawy. "Jesteśmy zdeterminowani. W ciągu kilku tygodni znajdziemy sposób na sfinansowanie brakujących funduszy i ponownie poddamy projekt ustawy pod obrady Rady Ministrów" - zapowiada Relidzyński.