Anna Gielewska: Czy prezydent przestanie latać na szczyty unijne?
Adam Bielan*
: Nie widzę powodu, żeby przestawał. A czy premier przestanie?

Reklama

W ustawie kompetencyjnej ma się znaleźć zapis, że to rząd ustala, kto reprezentuje stanowisko Polski.
Ustawa kompetencyjna powinna być zgodna z ubiegłorocznymi ustaleniami prezydenta i premiera w Juracie.

Ale relacje co do tych ustaleń były rozbieżne. Za to teraz jest zapowiedź marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego na temat zawartości projektu PO, który ma regulować wyjazdy na szczyty UE.
To by oznaczało, że szef Platformy złamie słowo dane publicznie prezydentowi. Nie chce mi się w to wierzyć. Lider PO określił już wcześniej kompromisowy kształt ustawy kompetencyjnej. Miała zostać wzmocniona pozycja prezydenta, po to by mógł podpisać traktat lizboński. Tego miała dotyczyć ta ustawa.

>>>Rząd specjalną ustawą ograniczy prezydenta

Wyobraźmy sobie jednak, że ten obecny projekt wchodzi w życie. Zgodnie z nią, jeśli prezydent poleci na szczyt wbrew woli rządu, to nie będzie prezentować stanowiska Polski.
Polskę za granicą reprezentuje prezydent i tak mówi konstytucja.

Reklama

A za politykę zagraniczną odpowiada rząd. Znowu wracamy do interpretacji konstytucji.
Z całą pewnością prezydent nie będzie łamać konstytucji i apeluję do PO, żeby też tego nie robiła. A konstytucja mówi, że muszą współpracować i prezydent jest do tego gotowy. Większość spotkań była z jego inicjatywy, a większość szumu wywoływana jest przez Platformę, która ciągle prowokuje prezydenta do konfliktu. Taktyka Donalda Tuska, który od półtora roku prowadzi najdłuższą kampanię prezydencką w historii Polski, jest bardzo prosta: atakować prezydenta ustami swoich współpracowników, a potem głosić tezy o konfliktowości Lecha Kaczyńskiego.

No ale ustawa kompetencyjna teoretycznie ma przeciąć spór...
Taka ustawa musi być przede wszystkim zgodna z konstytucją. Rząd nie może wyznaczać, kto reprezentuje państwo, ani zabraniać wyjazdów prezydentowi. A prezydent za granicą nie może nie reprezentować stanowiska Polski, to jest śmieszne. PO znowu kreuje tematy zastępcze, żeby odwrócić uwagę od kryzysu.

Reklama

A jak PiS parę miesięcy temu składało swój projekt ustawy kompetencyjnej, to nie był to temat zastępczy?
My przedłożyliśmy swój projekt odnoszący się do ustaleń prezydenta i premiera. Przez parę miesięcy nad nim nie pracowano. I nagle PO odkurza temat w kampanii wyborczej, w momencie kiedy do opinii publicznej docierają coraz gorsze informacje o sytuacji gospodarczej w kraju.

Czy to znaczy, że ta sprawa nie powinna być w ogóle teraz przedmiotem dyskusji?
Ustawa kompetencyjna może być wprowadzona, ale z całą pewnością składanie przez PO projektu w takim kształcie, który ma być kagańcem dla prezydenta, mija się z celem.

Ale może byłoby łatwiej, gdyby prezydent był przez rząd wyposażany w stanowisko przed ważnymi wizytami? Sam się tego domagał po szczycie NATO?
Nie widzę niczego złego w tym, że prezydent otrzymuje takie stanowisko.

A jeśli ono obliguje go do określonych działań?
Nie ma zapisu konstytucyjnego, który dawałby rządowi możliwość obligowania do czegokolwiek prezydenta. Rada Ministrów nie jest organem zwierzchnim.

To jaki powinien być mechanizm?
Rząd może przekazać prezydentowi stanowisko, które on może wziąć pod uwagę.

Ustawa Komorowskiego zostanie zawetowana?
Nie wiem, bo nie widziałem projektu. To jest typowa dla obecnego rządu sytuacja, kiedy dyskutujemy o jakichś wirtualnych projektach ustaw. Moim zdaniem cel PO jest wyłącznie propagandowy. Chodzi o to, żeby przez wiele miesięcy do wyborów prezydenckich dyskutować o konflikcie, którego nie ma.

Jak to nie ma?
Nie ma. Jest ciągły atak PO na prezydenta. Wykorzystywana jest każda okazja, każdy pretekst do tego, żeby prezydenta upokorzyć. Dość wspomnieć choćby ostatnie skandaliczne słowa Radosława Sikorskiego przy okazji wyjazdu Lecha Kaczyńskiego na Litwę, że prezydent ma tam zdawać jakieś egzaminy.

Chce pan powiedzieć, że nie ma też sporu do rozstrzygnięcia?
Mamy kohabitację, prezydenta i premiera z różnych obozów politycznych. W takiej sytuacji konieczna jest współpraca i Donald Tusk musi pogodzić się z faktem, że to Lech Kaczyński jest prezydentem. I żadne ustawy tego nie zmienią.

*Adam Bielan - polityk, rzecznik i eurodeputowany PiS