Pojęcie "wyrobu autostradopodobnego” robiło w Sejmie furorę. Do śmiechu nie było tylko politykom Platformy. "Dobrze, że chociaż stadiony będziemy mieć na wysokim poziomie -pocieszał się jeden z liderów klubu PO. Pytany o drogi unikał odpowiedzi. "Grabarczyk robi co może, dajcie mu spokój" - apelował.

Reklama

>>>Euro 2012: Rząd mógłby się bardziej starać

Ale spokoju ministrowi nie dawało PiS. Na jego stronie internetowej poseł Adam Hofman odnalazł film z kampanii wyborczej, na którym Grabarczyk poszukiwał zaginionego fragmentu autostrady S8 pod Łodzią. "Wydaje się, że chaos organizacyjny, brak kompetencji i profesjonalizmu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad za czasów tego rządu sięgnął absolutnego dna" - grzmiał inny poseł PiS Andrzej Adamczyk. A w kuluarach zastanawiano się, jaki jest sens niespotykanych dotąd zapisów w specyfikacjach przetargowych.

>>>Rząd chwali się 95 kilometrami autostrad

Proszący o anonimowość specjalista pracujący w GDDKiA przyznał, że terminy realizacji tych odcinków dróg są mało realne. "Ale nie mogliśmy wyznaczyć innych" - przyznaje. Dlaczego? Bo wówczas byłoby to zadekretowanie, że GDDKiA nie wybuduje kluczowych odcinków autostrad na Euro 2012. Z kolei gdyby nie klauzule z "przejezdnością”, nikt nie stanąłby do tych przetargów. "Z góry wiedziałby, że nie dotrzyma terminu i narazi się na kary" - twierdzi nasz rozmówca z GDDKiA.

Wszystkie zarzuty osobiście odpierał wczoraj minister Grabarczyk. Na specjalnej konferencji prasowej zapewniał, że opisane przez "Dziennik” klauzule "zapewnienia przejezdności” to tylko "zawór bezpieczeństwa” na wypadek poślizgów. "Dementujemy informacje, że kierowcy pojadą niepełnosprawnymi autostradami" -tłumaczył. Minister przekonywał, że specyfikacje przetargowe mówią jednoznacznie: autostrady będą gotowe na Euro 2012. Po co więc klauzule, skoro minister jest pewny sukcesu? "Na wypadek nieprzewidzianych okoliczności, np. klęski żywiołowej" -tłumaczył Grabarczyk.

Eksperci nie mają jednak wątpliwości: resort nie chce chronić budów przed klęskami żywiołowymi, tylko stoi przed realnym ryzykiem niedotrzymania terminów. "Ci, którzy pracują na polskich drogach, mówią, że tylko cud mógłby doprowadzić do skończenia budów wiosną 2012 roku" -mówi Adrian Furgalski, ekspert rynku transportowego.

Ale proszący o anonimowość powiatowy inspektor nadzoru budowlanego z Małopolski twierdzi, że "zawory bezpieczeństwa” nie rozwiązują sprawy. "Ja bym takiej inwestycji nie przyjął, bo skoro ma być autostrada, to nie tylko asfalt z wymalowanymi pasami ruchu, ale także kompletna infrastruktura" -twierdzi. Na inną kwestię kładzie nacisk eskpert od inwestycji przemysłowych Krzysztof Woźnicki z Tebodin SAP-Projekt. "Zmuszenie wykonawcy do zapewnienia przejezdności to ewidentne naruszenie standardów międzynarodowych i polskiego prawa" -mówi.