PO od początku niechętnie patrzyła na nominację byłej szefowej dyplomacji i bliskiej współpracowniczki Lecha Kaczyńskiego na ambasadora przy ONZ. Dlatego, jak nieoficjalnie przyznawali ludzie prezydenta, przed przesłuchaniem jej w zeszłym tygodniu przez sejmową komisję spraw zagranicznych atmosfera w pałacu była nerwowa. "Obawialiśmy się, że Fotyga da pretekst PO do odrzucenia jej kandydatury" - mówi nam jedna z osób bliskich prezydentowi.

Reklama

>>>Prezydent: Zgadzam się z poglądami Fotygi

I rzeczywiście, ostre słowa padły. "Człowiek o moim życiorysie jest naprawdę głęboko poraniony przyglądaniem się temu, co się dzieje z polską polityką zagraniczną" - mówiła w środę Fotyga. Szef MSZ Radosław Sikorski natychmiast oświadczył, że jest tymi słowami kompletnie zaskoczony i poprosił Fotygę o wyjaśnienia na piśmie.

Szefa dyplomacji kontrował prezydent. "Zgodnie z art. 133 konstytucji RP przedstawicieli Polski za granicą mianuje prezydent. Jeżeli więc przyjąć założenie, że prezydent mianuje, to znaczy, że prezydent się zgadza z ich przekonaniami, poglądami. Z poglądami Anny Fotygi ja się zgadzam" - mówił twardo Lech Kaczyński.

Reklama

>>>Premier jednak nie chce Fotygi przy ONZ

PO na pewno jednak nie podziela opinii prezydenta. "Wyciągnięta do byłej minister przez szefa MSZ ręka została odcięta" - mówił wczoraj rano w Radiu Zet szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski i dodawał: "Polski rząd zaproponował pani Fotydze to stanowisko w imię porozumienia, a ona z pełną premedytacją tę propozycję odrzuciła".

Politycy PiS są oburzeni. Paweł Kowal uważa, że wystąpienie Fotygi przed sejmową komisją zostało kompletnie niezrozumiane. "Tam nie chodziło wcale o rząd, wyrwano zdanie z kontekstu i błędnie je zinterpretowano" - podkreśla. A jego partyjny kolega Zbigniew Giżyński dodaje: "Można panią Fotygę lubić lub nie, ale nie wolno jej odmawiać kompetencji".

Reklama

Jednak jak mówi kandydujący z list PO do europarlamentu Paweł Zalewski, nie o kompetencje tu chodzi. "Uważam, że każdy, nawet najlepszy merytorycznie kandydat na ambasadora, musi dawać ministrowi spraw zagranicznych pełną rękojmię tego, że będzie realizował politykę rządu wyrażoną w instrukcjach. Jeśli takiej rękojmi nie ma, to jest to przesłanka negatywna do nominacji" - podkreśla Zalewski.

Jeśli Fotyga rzeczywiście nie dostanie ambasadorskiej nominacji, pewne jest, że stosunki na linii premier prezydent znowu się pogorszą. W tej sytuacji Lech Kaczyński nie podpisze prawdopodobnie listów uwierzytelniających dla sześciu nowych ambasadorów zaproponowanych przez MSZ.

Dla Anny Fotygi odrzucenie jej nominacji to wielki despekt. Bliska współpracowniczka Lecha Kaczyńskiego została szefową MSZ w maju 2006 ramach "odzyskiwania ministerstwa” przez ludzi Prawa i Sprawiedliwości. Lecha Kaczyńskiego poznała jeszcze przed 1989 r. podczas pracy dla "Solidarności”. W swoim życiorysie poza działalnością związkową może się pochwalić także doradzaniem premierowi Buzkowi i mandatem eurodeputowanego. Była na pewno jednym z najoryginalniejszych ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego, a na pewno jedynym, który przyznał się w wywiadzie, że występował na balu jako rokokowa latarnia. Kiedyś w Sejmie oskarżyła też opozycję o to, że ta pozostaje na usługach obcych mocarstw, za co musiała potem przepraszać.

Dla polityków PiS Fotyga jest jednak najlepszym szefem polskiej dyplomacji po 1989 r., bo jak tłumaczą, „podniosła Polskę z kolan”.

Cały materiał w poniedziałkowym wydaniu DZIENNIKA.