Dlaczego resort wcześniej nie reagował na informacje o negatywnych prognozach Komisji? "Nie mieliśmy takiej możliwości, Komisja, przygotowując prognozy, nie pyta nas o zdanie. Poza tym my mamy swoje wiarygodne dane i dokładnie wiemy, jaka jest nasza gospodarcza sytuacja" - zapewnia osoba z Ministerstwa Finansów. Według naszych informacji chodzi między innymi o wskaźniki wpływów z podatku PIT za pierwszy kwartał tego roku. "Jest dużo lepiej, niż zakładaliśmy" - podkreśla jeden z naszych rozmówców.

Reklama

>>>Minister finansów mówi, że będzie dobrze

To właśnie na podstawie tych danych minister Rostowski zapewnia, że w Polsce na pewno w tym roku recesji nie będzie. "Wzrost będzie na pewno powyżej zera. Mamy nadzieje, że nawet powyżej jednego procenta PKB, może trochę lepiej, ale sytuacja jest bardzo trudna do przewidzenia" - deklaruje.

Jak podkreśla Rostowski, to nie tylko jego opinia, bo większość polskich analityków jest także bardziej optymistyczna od Komisji. Większość ekonomistów, z którymi rozmawialiśmy, rzeczywiście przyznaje, że ocena Komisji jest przesadzona, ale jak dodają, rząd widzi świat za to zbyt różowo. "Prognoza KE jest zbyt pesymistyczna, to co mówi rząd, jest z kolei zbyt optymistyczne i równie mało prawdopodobne. Prawda jest po środku. Myślę, że wzrost wyniesie 0,1 proc. PKB" - mówi nam główny ekonomista Invest Banku Jakub Borowski. Podobnie sytuację komentuje profesor Stanisław Gomułka z BCC. To mieści się w prognozach analityków, którzy wzrost prognozowali od plus 2 do minus 2 PKB, mając nadzieję, że rzeczywiście będzie to w okolicy zera.

Reklama

Zdaniem analityków różnica między prognozami Komisji a tym, co wieszczą oni sami, wynika z innej oceny otoczenia ekonomicznego Polski. " W ocenie służb prognozujących Unii, które, nawiasem mówiąc, są mało rozbudowane, nie zmieniła się ocena sytuacji gospodarczej Polski. Po prostu dla całej Unii obniżono dynamikę wzrostu o kilka punktów, uznając, że wszystkie kraje są ze sobą sprzężone" - mówi profesor Witold Orłowski.

Dlatego na razie Ministerstwo Finansów nie zamierza podejmować żądnych nadzwyczajnych działań. Trzyma się planu, który przewiduje, że w czerwcu nastąpi decyzja w sprawie nowelizacji budżetu. Opozycja domaga się tego już.

"Lepiej mieć teraz realny budżet i od razu większy deficyt, a pieniądze skierować na wydatki nakręcające wzrost gospodarczy, niż trzymać się nierealnych założeń i twierdzić, że to uspokaja sytuację" - mówi Aleksandra Natalli-Świat z PiS. Ale zdaniem prof. Orłowskiego rząd, zwlekając, ma rację, bo dopiero w maju będą znane wyniki rozliczeń podatkowych za zeszły rok i wielkość ulg, jakie musi oddać budżet. "Lepiej poczekać do czerwca, by nie było potrzeby wprowadzania kolejnych zmian w październiku" - zaznacza profesor.

Skąd w prognozie Komisji tak niekorzystne dla nas dane? Bruksela uważa, że zadłużeni w walutach obcych Polacy muszą spłacać większe raty, bo osłabił się kurs złotego. Boją się też rosnącego bezrobocia, a zamiast konsumować, raczej odkładają pieniądze na czarną godzinę. A banki, pod naciskiem swoich central za granicą, niechętnie udzielają kolejnych kredytów. Eksperci KE ostrzegają, że dalsze gwałtowne osłabienie kursu złotego to największe ryzyko dla przyszłości polskiej gospodarki. Może ono spowodować, że Polacy będą jeszcze bardziej zadłużeni, będą jeszcze mniej konsumować, a wzrost jeszcze bardziej się załamie.