"Czuję się jak bohater procesu Franza Kafki. Czy brak realizacji mojej nominacji jest realizacją zasady: murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść?" - czytamy w liście do wysłanym ministra Czumy. Dalej Wilkoszewski cytuje fragment piosenki Władimira Wysockiego w wykonaniu Jacka Kaczmarskiego pt. "Nie lubię": "Nie cierpię poczucia bezradności, z jakim zaszczute zwierzę patrzy w lufy strzelb".
>>>Ziobro zostawia "wtyczki" w resorcie sprawiedliwości
Asesor Paweł Wilkoszewski to jedna z najsłynniejszych postaci ekipy Ziobry. Pod jego bokiem zrobił szybką i zawrotną karierę jak na swój młody wiek i brak prokuratorskiego doświadczenia. O tym jak bardzo był zaufanym człowiekiem Ziobry, może świadczyć fakt, że to właśnie on wszczął śledztwo w sprawie przecieku z nieudanej akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Tropił "układ warszawski", czyli podejrzane związki stołecznych polityków PO i SLD z biznesem. To on wsławił się tym, że poleciał wojskowym helikopterem do Gdańska, by przesłuchać Jaromira Netzla, ówczesnego prezesa PZU, w sprawie przecieku z afery gruntowej. Brał też udział w śledztwie przeciwko kardiochirurgowi Mirosławowi Garlickiemu. Ta sprawa była oczkiem w głowie byłego ministra sprawiedliwości.
Z ustaleń DZIENNIKA wynika też, że jesienią 2007 roku Wilkoszewski godzinami ślęczał w kancelarii tajnej warszawskiej prokuratury. Czytał stenogramy z podsłuchów dziennikarzy. Cztery tysiące stron w niejasnych okolicznościach wpłynęły z Centralnego Biura Śledczego do prokuratury. "Szef CBŚ Jarosław Marzec załączył pismo, w którym napisał: do ewentualnego wykorzystania. Ani słowa w nim nie było, czy chodzi o jakieś przestępstwo" - opowiada warszawski prokurator. Tłumaczy, że nikt ze śledczych nie wiedział, co z tym zrobić. "Nagle zjawił się Wilkoszewski i zabrał się do analizowania podsłuchów. Czytał całymi dniami. Po co asystent ministra analizował podsłuchy dziennikarzy? Tam się pojawiały informacje dotyczące polityka Platformy Obywatelskiej" - mówi informator DZIENNIKA.
Wiosną Wilkoszewski skończył prokuratorską asesurę. Pomyślnie zdał końcowe egzaminy. Powinien zostać pełnoprawnym prokuratorem. Ale sprzeciwili się temu stołeczni oskarżyciele. "Kolegium prokuratorów wydało negatywną opinię o asesorze" - powiedział DZIENNIKOWI Andrzej Janecki, szef warszawskiej prokuratury okręgowej. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, prokuratorzy uznali, że Wilkoszewski w swojej pracy jako prokurator nie będzie bezstronny. "Był przecież blisko Ziobry, wykonywał jego polityczne polecenia. Taki człowiek nie może być prokuratorem" - mówią nieoficjalnie oskarżyciele. Decyzję stołecznych prokuratorów poparli też ich przełożeni z warszawskiej prokuratury apelacyjnej.
"Paweł Wilkoszewski wystąpił do ministra sprawiedliwości z prośbą o przeanalizowanie jego sytuacji zawodowej w związku z wnioskiem o zwolnienie go ze stanowiska asesora. Decyzję podejmie prokurator generalny" - powiedziała DZIENNIKOWI Joanna Dębek z wydziału informacji Ministerstwa Sprawiedliwości. Minister Czuma ma jeszcze dwa dni na decyzję sprawie Wilkoszewskiego. W piątek asesorowi kończy się umowa o pracę z Prokuraturą Okręgową w Warszawie. Nie chciał odpowiedzieć, jak zareagował na list.
"Nie dziwię się, że obecne kierownictwo prokuratury nie chce, by Wilkoszewski został prokuratorem. To ewidentna szykana za to, że miał odwagę wziąć udział w śledztwie przeciwko Januszowi Kaczmarkowi. To zdolny i silny młody człowiek, który na pewno jeszcze kiedyś będzie prokuratorem" - uważa Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS i przyjaciel Zbigniewa Ziobry.