"GW" przypomniała, że ogłoszona w 1996 r. kwesta przyniosła 5 mln 253 tys. zł, głównie od członków :"Solidarności". Pieniądze wykorzystano częściowo, a resztę ulokowano w bankach i szybko zrobiło się z tego 7 mln. Z informacji "GW" wynika, że połowa pieniędzy przepadła w funduszach inwestycyjnych, których wartość w ubiegłym roku dramatycznie spadła.
Były przewodniczący "S" nazwał te informacje kłamstwami. Dodał, że artykuł krzywdzi szczególnie te osoby, które brały udział w zbiórce.
>>>"Wyborcza": Krzaklewski jak Rydzyk - nie ma nosa do giełdy
"W środę złożyłem w Sądzie Okręgowym w Warszawie wniosek o wydanie orzeczenia o zakazie rozpowszechniania informacji, nakazanie sprostowania informacji oraz nakazanie przeproszenia w związku z opublikowaniem we wtorek tego artykułu w <Gazecie Wyborczej> oraz portalach internetowych i innych mediach, które wykorzystały te informacje" - powiedział na konferencji prasowej.
Krzaklewski wyjaśnił, że dzięki zebranej kwocie - 5,6 mln zł - możliwe było, w okresie upadłości stoczni, zagwarantowanie 25 mln dolarów kredytu i uratowanie produkcji; wybudowane zostały dwa kontenerowce i nie zwolniono załogi. Ponadto, jak mówił, co roku tysiąc osób otrzymuje do dziś z tych pieniędzy różnego rodzaju zasiłki socjalne i stypendia.
"Mając 5,6 mln zł zainwestowaliśmy część pieniędzy w konta bankowe i, od 2001 roku, w fundusze inwestycyjne. Zarobiliśmy od tej sumy ok. 3,6 mln zł.; z tego z funduszy inwestycyjnych, pomimo tego ostatniego fatalnego półtora roku, zarobiliśmy ok. 1,8 mln zł. Te pieniądze cały czas pomagają stoczni. Ta informacja (<GW>) jest kłamliwa i bezczelna" - zaznaczył Krzaklewski.