Jeszcze do godziny 17 było niemal pewne, że politycy PiS Ryszard Czarnecki i Beata Kempa nie wywalczyli mandatów do Parlamentu Europejskiego. Wynik mógł dziwić o tyle, że ich nazwiska wyjątkowo często pojawiały się w trakcie kampanii wyborczej.
Zwrot nastąpił, kiedy okazało się, że Bolesław Piecha nie pojedzie do Brukseli, a gra toczy się między Izabelą Kloc a Richardem Henrym Czarneckim. "Sam już nie wiem, jak będzie" - powiedział nam zrezygnowanym głosem Czarnecki.
>>>Czarnecki nie płacze po Mojzesowiczu
PiS wystawił Ryszarda Czarneckiego jako "jedynkę" w kujawsko-pomorskim. Tym samym naraził się dotychczasowemu liderowi w regionie - Wojciechowi Mojzesowiczowi. Polityk postawił wtedy ultimatum: "albo nasi lokalni kandydaci, albo Czarnecki". Jarosław Kaczyński nie ustąpił, a Mojzesowicz opuścił szeregi PiS na zank protestu.
Po raz kolejny o Czarneckim zrobiło się głośno, kiedy Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała go na liście kandydatów do PE jako Richarda Henry Czarneckiego. Dlaczego? Polityk urodził się w Londynie i pod angielskimi imionami do dziś figuruje w bazie PESEL. Pewnie nikt nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie fakt, że wcześniej Czarnecki "nabijał się" z kandydatki PO Róży Marii Gräfin von Thun und Hohenstein.
>>>Jak naprawdę nazywa się Ryszard Czarnecki
Tymczasem Beata Kempa zdobyła popularność dzięki aktywnemu udziałowi w sejmowej komisji śledczej do zbadania okoliczności tragicznej śmierci byłej posłanki Barbary Blidy. W kampanii wyborczej oficjalnie wspierał ją Zbigniew Ziobro.