"Do wyborów zostało jeszcze półtora roku. Warto by w tym czasie rozstrzygnąć, czy prezydentura ma być apolityczna" - podkreślał Schetyna w TVN24. Jak przyznał, o swojej wypowiedzi rozmawiał już z Donaldem Tuskiem. "Śmialiśmy się, że pół zdaniem udało się wywołać zamieszanie" - powiedział.

Reklama

>>>Tusk będzie prezydentem i szefem partii

Tusk zaskoczony być nie mógł. Bo w kierownictwie Platformy już od kilku miesięcy rozważany jest scenariusz, że po zwycięskich wyborach prezydenckich nie zmieni się szef partii. Prominentni politycy PO wcale zresztą się z tym nie kryli. Pierwszy był Sławomir Nowak. Swoja opinię wyraził już w grudniu w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", gdy pytano go o zrzeczenie się przez Tuska po wyborach prezydenckich legitymacji partyjnej.

>>>PO knuje plan wzmocnienia prezydenta

"Nie uważam, aby to był konieczny wymóg. Prezydenci Stanów Zjednoczonych czy Francji, obejmując urząd, pozostają członkami partii. Można też być ponadpartyjnym, odpowiedzialnym za wszystkich prezydentem i mieć w portfelu legitymację" - zapewniał i już wtedy apelował o debatę w tej sprawie.

Reklama

W zeszłym tygodniu również Nowak w Radiu Zet, pytany tym razem o zaangażowanie Lecha Kaczyńskiego w europarlamentarną kampanię PiS, mówił: "Pan prezydent nawet nie udawał, zresztą ja nie mam o to pretensji do niego, że jest apolitycznym prezydentem czy ponadpartyjnym. Myślę, że to też czas z taką fikcją apolitycznych prezydentów skończyć".

Członkowie zarządu PO przyznają, że ten temat był poruszany co najmniej od jesieni. "Wypowiedź Grzegorza jest w jakimś sensie pochodną tych rozmów i dla ścisłego kierownictwa partii nie może być zaskoczeniem" - mówi nam jeden ze współpracowników Tuska. A inny dodaje: "Pamiętajmy, że choć wybory prezydenckie są jesienią, to szef rządu,jeśli je wygra, władzę przejmie dopiero pod koniec grudnia. Do tego czasu nie ma powodów, by rezygnował z funkcji w partii. Czy zrobi to później, wciąż jest pytaniem otwartym".

Reklama

W grę wchodzą także argumenty wizerunkowe. Osoby z kierownictwa PO podkreślają, że planowany na maj przyszłego roku kongres Platformy, na którym dojdzie do wyboru nowego szefa, będzie świetną okazją do zwarcia szeregów wokół Tuska na początku kampanii prezydenckiej. "Potwierdzenie jego przywódczej roli w partii tylko pomoże nam prowadzić tę kampanię" - podkreśla nasz rozmówca.

Pytany, czy kierownictwo partii nie boi się zarzutu niekonstytucyjności tego pomysłu, przekonuje: - "Nie, właśnie po to teraz to odpalamy. W maju będzie po tej dyskusji i nie będzie ona już nikogo podniecać".

Poza tym, jak mówią nam politycy PO, wcale nie jest przesądzone, czy łączenie kierowania partią z funkcją prezydenta jest konstytucyjnie zakazane. "W konstytucji nie jest powiedziane dokładnie, czy bycie szefem partii jest funkcją publiczną" - podkreślają nasi rozmówcy. Mówią też, że nawet jakby było, to nie ma sankcji za łączenie funkcji szefa partii i prezydenta. "Jakbyśmy chcieli pójść na twardo, to by się dało. Ale nie chcemy" - przekonuje jeden z naszych rozmówców.

Chcą za to przy tej okazji apelować o dyskusję nad konstytucją. A w tym kontekście atakować Lecha Kaczyńskiego za upartyjnienie prezydentury. "Czas, w którym Schetyna to powiedział, nie był przypadkowy. Nie ukrywamy, że chodzi nam też o to, by pokazywać Kaczyńskiego jako prezydenta stricte pisowskiego. Wywiąże się dzięki temu piękna dyskusja i o nim, i o ustawie zasadniczej" - twierdzi polityk PO.