Dwa tygodnie temu minister finansów Jacek Rostowski zmienił zdanie i przyznał w końcu, że sytuacja gospodarcza Polski nie jest najlepsza. Wyjawił, że deficyt budżetowy będzie większy o połowę i wyniesie co najmniej 27 mld złotych. W związku z tym premier Donald Tusk zarządził kolejne cięcia w resortach. Dziś plan zalatania budżetowej dziury ma zostać ostatecznie przyjęty i przesłany do Sejmu.
>>> Wyższe podatki dla najbogatszych
Kiedy zostanie uchwalony? Posłowie mają pracować nad nowelizacją na rozpoczynającym się za tydzień posiedzeniu. Po jego zakończeniu w piątek marszałek Sejmu zarządzi jeszcze jedno dodatkowe, już na sobotę. Wówczas posłowie mają przyjąć nowelizację i skierować ją do Senatu. Jeśli senatorowie zaproponują jakieś poprawki, Sejm zajmie się nimi dopiero pod koniec sierpnia, po powrocie posłów z wakacji. Wówczas jednak tematem numer jeden będzie już przyszłoroczny budżet.
Jeszcze w sobotę premier Tusk powiedział, że będzie chciał porozmawiać z prezydentem i opozycją o ewentualnych zmianach w przyszłorocznych podatkach. Wczoraj po południu prezydencki doradca ekonomiczny Adam Glapiński powiedział, że do takiej rozmowy może dojść jeszcze w tym tygodniu.
Czy do niej dojdzie? "Nikt z Kancelarii Premiera nie skontaktował się z prezydentem w sprawie spotkania celem przedyskutowania sytuacji budżetowej" - powiedział dziś w radiowych 'Sygnałach Dnia" prezydenckie minister Paweł Wypych.
Dodał, że Lech Kaczyński jest gotowy na każde spotkanie dotyczące sytuacji gospodarczej Polski. "Stosunek prezydenta do nowelizacji budżetu jest tylko jeden - zmiany są konieczne, w Polsce trzeba skończyć z <Nibylandią>; nie ma jednak zgody Lecha Kaczyńskiego na proste podnoszenie podatków. Nam chodzi tylko o to, by rząd w końcu zdecydował, jaką politykę gospodarczą chce prowadzić" - podkreślił.
>>> Prezydent prześwietli rządowi budżet
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski przyznał, że są zamówione analizy, które pokażą, ile pieniędzy można uzyskać po ewentualnym zwiększeniu VAT, składki rentowej czy akcyzy na niektóre produkty. "W budżecie na 2010 r. chcemy przede wszystkim redukować wydatki i szukać oszczędności. Chcemy też skutecznie wykorzystywać środki unijne i prywatyzować. I dopiero gdy okaże się, że mimo wszystko wpływy są za małe i deficyt mógłby nadmiernie wzrosnąć, wtedy być może podejmiemy decyzję o podnoszeniu podatków" - wyjaśniał Chlebowski.