"Chciałbym uniknąć podwyższania podatków. Dziś szukaliśmy takich rozwiązań, by nie wzrosły w 2010 roku. Co będzie potem, nie umiem przewidzieć" - powiedział Donald Tusk po ponad godzinnym spotkaniu z prezydentem.

Reklama

>>> Tusk idzie do prezydenta mówić o podatkach

Jaki rząd ma plan, by "potrzebne pieniądze wyciągnąć z innych miejsc, niż kieszenie ludzi"? Donald Tusk chce przede wszystkim, by w przyszłym roku zysk wypracowany przez Narodowy Bank Polski trafił do budżetu. Miało to by być ok. 12 mld złotych.

"Trzeba się także zastanowić, czy konieczne są zakupy uzbrojenia. Jeśli nawet mają uzasadnienie, może nie trzeba ich dokonywać w 2010 roku.To wszystko wymaga zmiany kliku ustaw i dobrej współpracy z prezydentem" – podkreślił szef rządu.

Reklama

Po czym dodał już miej koncyliacyjnie: "Trzeba sprawę postawić jasno. Albo prezydent zgodzi się na nasz plan, albo trzeba pogodzić się z podwyższeniem podatków".

Jak na te propozycje zareagował Lech Kaczyński. "Prezydent nie powiedział OK, będę podpisywał wszystko, co przygotujecie, ale zapowiedział, że jest gotowy do współpracy we wszystkich tematach" - dodał Tusk.

W podobnym tonie przebieg spotkania relacjonuje druga strona. "Rozmowa była niezwykle rzeczowa i konkretna. Przebiegała w bardzo spokojnej, poważnej atmosferze. Prezydent nie odżegnał się od tych rozwiązań, nie uznał ich za niemożliwe. Ale są potrzebne projekty ustaw, by przejść do szczegółowych kwestii" - powiedział prezydencki minister Piotr Kownacki.