Były premier podkreśla fakt, że sąd apelacyjny odrzucił już raz wyrok całkowicie uniewinniający Milczanowskiego. "Problem polega na tym, że w czasie procesu przedawniło się osiem najcięższych zarzutów wobec niego. Zostały jedynie trzy lżejszego kalibru" - mówi Oleksy. I dodaje, że w jego ocenie przez cały czas nie było woli rzetelnego wyjaśnienia sprawy.
"Przypomnę, że nie czekając na wyrok sądu prezydent Lech Wałęsa awansował Milczanowskiego na stopień generała, choć ciążyły na nim prokuratorskie zarzuty" - zaznacza Oleksy. Twierdzi też, że media dezinformowały opinię publiczną przekazując informacje, że jest to proces Oleksy kontra Milczanowski, podczas gdy Milczanowskiego oskarżył prokurator.
>>> Milczanowski niewinny w sprawie "Olina"
21 grudnia 1995 roku szef MSW Andrzej Milczanowski powiedział, że premier Józef Oleksy był źródłem informacji dla wywiadu ZSRR, a później Rosji. Miał pseudonim "Olin" i kontaktował się m.in. z oficerem KGB Władimirem Ałganowem.
Sprawa rzekomego szpiegostwa Oleksego, ujawniona na kilka dni przed końcem kadencji prezydenta Lecha Wałęsy, wywołała kryzys polityczny. Oleksy nazwał sprawę prowokacją, bo MSW miało sugerować za kulisami jego odejście z urzędu premiera. Zaprzeczył, by był agentem, choć przyznał, że "biesiadował" z Ałganowem.
Na początku 1996 roku Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie. W kwietniu śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP na temat Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie Olin.