Prezydent chce poprawić przyjęte przez Sejm w październiku ubiegłego roku prawo. A LPR radzi: poczekajmy. Po co? "By dogłębnie zlustrować przede wszystkim polityków" - wyjaśniał dziś wiceszef sejmowego klubu Ligii, Wojciech Wierzejski.
Prezydent nie rozumie sprzeciwu LPR i - jak przyznaje - traci cierpliwość. Zapowiadał, że trzeba zmienić ustawę, gdy tylko trafiła na jego biurko. Bo prawo przyjęte w październiku likwiduje oświadczenia lustracyjne polityków i innych osób publicznych. Zamiast tego Instytut Pamięci Narodowej wydawałby potwierdzenia, czy dana osoba figuruje w archiwach tajnych służb PRL.
Lech Kaczyński zaproponował, by politycy i osoby publiczne nadal składały oświadczenia lustracyjne, tylko że dokumenty te, zamiast przez Sąd Lustracyjny, byłyby badane przez specjalny pion IPN. Projekt przywraca też 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych przez kłamców lustracyjnych, a także - czego zabrakło w ustawie przyjętej w październiku - zakłada rozróżnianie form współpracy ze służbami PRL. Tak, by na przykład osoba nieświadomie wpisana jako informator SB nie była traktowana na równi z wyszkolonym, tajnym i opłacanym agentem.