Według TVP, Passent w latach 60. współpracował z wywiadem i kontrwywiadem, przekazywał informacje m.in. o poglądach amerykańskich dyplomatów. W 1964 roku Passenta - zarejestrowanego jako "Daniel", a potem "John" - przekwalifikowano z kontaktu operacyjnego na tajnego współpracownika. Zachowane teczki na temat Passenta mają też zawierać wniosek o zaniechanie współpracy z TW "Johnem".
W programie przytoczono oświadczenie Passenta, który odmówił udziału w programie. "Nie zamierzam przykładać ręki do dzikiej lustracji medialnej" - wyjaśniał publicysta. Dodał, że zarejestrowano go i nadano mu pseudonim bez jego wiedzy. Passent oświadczył, że jest gotów poddać się lustracji przed niezawisłym sądem, czego - przypomniał - odmówiono mu.
Wieloletni felietonista tygodnika "Polityka" i były ambasador w Chile wystąpił o autolustrację, gdy w listopadzie ubiegłego roku TVP wymieniła go wśród dziennikarzy, którzy mieli współpracować z SB. Sądy lustracyjne dwóch instancji odmówiły mu jednak, argumentując, że nie pełnił on funkcji publicznej. W lutym sąd lustracyjny drugiej instancji wskazał, że Passent będzie mógł ponownie wystąpić o autolustrację, gdy wejdzie w życie nowa ustawa, obejmująca lustracją również dziennikarzy i ambasadorów. Ta ustawa już obowiązuje.
Znany dziennikarz i publicysta Daniel Passent - jako agent "Daniel" i "John" - dostarczał służbom specjalnym PRL informacji o cudzoziemcach. Od oficerów przyjmował pieniądze - podała TVP w programie "Misja specjalna". Sam Passent twierdzi, że nie wiedział, że go zarejestrowano.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama