Jednak dopóki pielęgniarki nie wyjdą z budynku, nie mają co liczyć na rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim. Premier postawił sprawę jasno - zaprasza związkowców służby zdrowia na negocjacje do Centrum "Dialog", jutro, na godzinę 11. Ale tylko wtedy, gdy pielęgniarki z kancelarii dołączą do swoich koleżanek na ulicy. Blokowanie urzędu to przestępstwo - mówił wczoraj szef rządu.
Pielęgniarki nie zamierzają jednak ustąpić. Jeśli spotkanie, to tylko w kancelarii - upierają się. I nie zamierzają iść jutro do Centrum "Dialog".
Z czterema pielęgniarkami udało się porozmawiać przez telefon po nocnym spotkaniu protestujących pod kancelarią sióstr z posłanką Jolantą Szczypińską i senator Janiną Felińską. "To, co usłyszałyśmy od naszej przewodniczącej, która jest w środku, jest przerażające: koleżanki śpią na podłodze, przykrywają się gazetami, bardzo proszą o zróżnicowane jedzenie. Proszą nas o owoce, soki, witaminy" - opowiada Ewa Obuchowska, rzeczniczka Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Jak dodaje, siostry w kancelarii proszą też o mydło, ręczniki i możliwość wykąpania się. "Czekamy teraz na odpowiedź, czy będziemy mogły zanieść naszym koleżankom w kancelarii rzeczy, o które proszą, oraz na to, czy będziemy mieć stały kontakt z naszą przewodniczącą" - mówi Ewa Obuchowska.
Protest trwałby jeden dzień, gdyby premier wyszedł do nas we wtorek, w pierwszy dzień strajku - denerwują się pielęgniarki. O pomoc w negocjacjach z rządem zwróciły się do rzecznika praw obywatelskich. Janusz Kochanowski poprosił już premiera o mediacje z pielęgniarkami. Premier na razie nie odpowiedział na wniosek rzecznika.
Również Andrzej Lepper może poprowadzić negocjacje z białym personelem. "Pielęgniarki zadzwoniły do mnie z prośbą o pomoc" - zdradził wicepremier w Radiu Zet.