W spisie lektur nie ma Gombrowicza, niepewny jest los Franza Kafki, uratowany został Joseph Conrad, wbrew powszechnej krytyce dołączy do kanonu Jan Dobraczyński. Giertych jak na razie nie reaguje na krytykę, choć w tej sprawie może dojść do ostrego konfliktu między szefem Ministerstwa Edukacji Narodowej a ministrem kultury i dziedzictwa narodowego.

Reklama

"Rzeczywistość jest zawsze bogatsza od naiwnych iluzji i kłamliwych fikcji" - pisał Witold Gombrowicz. I nie mylił się: jeden z najbardziej cenionych polskich pisarzy współczesnych, tłumaczony na 30 języków, którego sztuki reżyserował Ingmar Bergman, nie znalazł się na liście lektur szkolnych. Dla przygotowujących kanon najwyraźniej wielkim pisarzem nie był. "To akt niezrozumiałej zaciętości" - komentuje nam Ujazdowski decyzję Giertycha o usunięciu Gombrowicza z listy lektur obowiązkowych.

Na miejsce Gombrowicza wskoczył Jan Dobraczyński. "Jest to niezrozumiała dysproporcja, między obecnością w kanonie Dobraczyńskiego a nieobecnością wielu dzieł pisarzy emigracyjnych" - mówi nam minister kultury. Wśród wielkich nieobecnych Ujazdowski wymienia Józefa Mackiewicza i Andrzeja Bobkowskiego, o których publicznie upominał się już wcześniej. Ale i o Gombrowicza, który po wyjeździe w 1939 roku z kraju już do ojczyzny nie wrócił. "Nie mogę się na to zgodzić" - komentuje brak Gombrowicza na liście Ujazdowski.

Działacz katolicki i pisarz Dobraczyński w spisie lektur nie przekonuje ministra kultury. Proponuje innego pisarza katolickiego, który mógłby znaleźć się w kanonie: to nieżyjąca już Hanna Malewska, obok Zofii Kossak-Szczuckiej, najwybitniejsza polska autorka powieści historycznych. To także twórczyni miesięcznika "Znak", która nigdy, w odróżnieniu od Dobraczyńskiego, nie poszła na współpracę z władzami PRL. Inne propozycje ministra kultury do kanonu to "Droga donikąd" Mackiewicza, "Z dziennika podróży" Bobkowskiego i "Eseje" Jerzego Stempowskiego, kolejnego emigranta, którego tępiła cenzura PRL.

Reklama

Wicepremier Giertych waha się, czy zostawić w kanonie utwory Franza Kafki: "Jednak do końca bym ich nie likwidował, choć z niektórymi jego poglądami mogę się nie zgadzać" - wyznał wicepremier wczorajszemu wydaniu "Naszego Dziennika". Inaczej "problem" Kafki widzi Ujazdowski: "Nie powinno być żadnych dyskusji politycznych nad dziełami z pierwszej półki literatury" - ripostuje minister kultury. "A taka jest twórczość Kafki" - podkreśla.

Ujazdowski przyznaje, że jest zadowolony z uwzględnienia przez Ministerstwo Edukacji Narodowej poprawek, które zgłaszał po pierwszym sygnale o nowej liście lektur. Miało na niej zabraknąć i Conrada, i Kafki. Ale jednocześnie dodaje, że gdyby teraz pracował jako nauczyciel języka polskiego, to czułby się bardzo "skrępowany" rozporządzeniem władz o takim właśnie kanonie. "Ten regulamin" - jak mówi o zapowiadanym rozporządzeniu Giertycha - "nie w pełni respektuje zasadę hierarchii dzieł".

"A czy swoim dzieciom podsuwałby książki pominięte w kanonie?" - zapytaliśmy Ujazdowskiego. "Mój starszy syn w przyszłym roku zdaje maturę, nie ma mu co podsuwać, sam dobiera sobie lektury" - odpowiada minister. I dodaje: "Ale nie rozumiałby całkowicie tej cenzury dotyczącej literatury emigracyjnej". Zapowiedzi nowego kanonu lektur wzbudziły protesty nie tylko środowisk akademickich, nauczycieli, księgarzy i wydawców. Protestowali także sami uczniowie, zapowiadając obowiązkową lekturę niechcianych przez MEN autorów.