Zbigniew Ziobro zrobił tak, gdy tylko dostał od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego informacje o planowanowanej prowokacji, która miała go skompromitować jako ministra sprawiedliwości.
"Funkcjonariusze peerelowskich służb specjalnych spotkali się w Szwajcarii, aby omówić kwestię usunięcia Ziobry ze stanowiska. W grę wchodziła nawet fizyczna likwidacja" - pisze "Wprost".
O wszystkim śledczym miał opowiedzieć przestępca związany z mafią paliwową. Podobno w półświatku bezskutecznie poszukiwano chętnych na przyjęcie zlecenia. Czy skruszony gangster mówił prawdę? Nie wiadomo, ale premier - po informacji od ABW - natychmiast kazał zwiększyć liczbę funkcjonariuszy BOR, strzegących Ziobry.
Sam minister sprawiedliwości - w obawie przed prowokacją - zaczął nagrywać swoje rozmowy na dyktafon. To samo zalecił podwładnym, którym nawet kupił sprzęt do nagrywania.