Gdy w ubiegłym roku rząd podpisał umowę na sprowadzanie gazu z Kataru, a katarskie konsorcja miały kupować polskie stocznie i uzdrowiska, tamtejsze MSZ zdecydowało o otworzeniu w naszym kraju dużej ambasady.

Reklama

Miała być ona dowodem na wzrost rangi Polski w polityce Kataru oraz zapewnić obsługę przedsiębiorcom robiącym u nas interesy. Arabscy dyplomaci pojawiali się w Warszawie kilka razy i upatrzyli sobie piękny pałacyk Szaniawskich przy ul. Miodowej.

Budynek był własnością gminy Warszawa, aby więc go kupić, Katarczycy musieliby wystartować w przetargu. – Oni zawsze starają się swoje transakcje załatwiać dyskretnie – mówi prof. Janusz Danecki, arabista z SWPS.

Dlatego budynek od miasta miało kupić Ministerstwo Skarbu Państwa. Budżet państwa miał na to wydać 21 mln zł. Procedura została uruchomiona, a resort przekazał miastu pierwszą turę pieniędzy – 7 mln zł. Na początku lipca środki wróciły na konto ministerstwa, ponieważ Katarczycy zrezygnowali.

MSP wyjaśnia, że powodem były względy bezpieczeństwa. Podobną wersję przedstawia ambasada Kataru. – Nie było odpowiedniego parkingu, a inne budynki były za blisko – mówi niechętnie pracownik palcówki, który chce zostać anonimowy.

Nieoficjalnie wiadomo, że zapał Katarczyków do rozwijania gospodarczych i politycznych relacji z Polską osłabł po aferze stoczniowej. Powiązanie katarskiego konsorcjum z libijskim handlarzem bronią Al-Assirem w kontekście niejasnych interesów podważało reputację katarskich przedsiębiorców.

Dodatkowo polski rząd zarzucał im niewywiązanie się z kontraktu, choć oni sami mieli na ten temat inne zdanie. – Dla nich wizerunek jest wyjątkowo ważny – mówi prof. Marek Dziekan, arabista z Uniwersytetu Łódzkiego.

Reklama

Te niezręczności ze strony polskiej Katarczycy byli jednak w stanie przełknąć. Ale po wybuchu afery stoczniowej zmieniło się także polskie stanowisko w sprawie ustalonej ceny. – Arabowie usłyszeli, że muszą zapłacić kilkadziesiąt procent więcej – ujawnia nam osoba związana z ambasadą katarską.

To wprawiło ich w osłupienie i od roku kontakty dyplomatyczne zamarły. Jak dowiedział się „DGP”, dopiero teraz przygotowywana jest wizyta premiera Kataru w Polsce.