Istnienie raportu napisanego przez inspektora generalnego CIA ujawniła wczoraj agencja prasowa AP. Nie przytacza ona jego treści in extenso, ale szeroko omawia, powołując się na źródła w kręgach rządowych USA. Według tych szczegółowych relacji dwóch agentów - Albert i Mike - torturowało Abda Al Rahima, terrorystę podejrzanego o zorganizowanie zamachu na okręt wojenny USS Cole. Kilkukrotnie fingowali jego egzekucję, przystawiali mu do skroni wiertarkę, chcąc wydobyć informacje.
Autor raportu odnotowuje, że działo się to w 2002 roku w Kiejkutach, gdzie na terenie ośrodka Agencji Wywiadu Amerykanie założyli swój ośrodek. - Doniesienia agencji AP są szczegółowe i brzmią poważnie. Intencją prokuratora generalnego jest, aby do strony amerykańskiej sformułować wniosek o pomoc prawną w zakresie tego dokumentu – mówił wczoraj rzecznik Prokuratury Generalnej.
Taka decyzja należy do prokuratora Jerzego Mierzewskiego, który od 2008 r prowadzi śledztwo pod kątem "przekroczenia uprawnień przez osoby publiczne" - czyli najwyższe władze państwa, które przed ośmiu laty zgodziły się na założenie amerykańskiej bazy na terenie Polski. - Nie wykluczam, że skierujemy taki wniosek do wymiaru sprawiedliwości USA - tłumaczył nam wczoraj bezpośredni przełożony Mierzewskiego, zastępca prokuratora apelacyjnego w Warszawie Robert Majewski.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że oskarżyciele nie liczą na współpracę Amerykanów. Mają złe doświadczenia: wnioski, które składali poprzednio, były ignorowane bądź traktowane odmownie "ze względu na bezpieczeństwo USA". Chronienie swoich ludzi to główna zasada Amerykanów. Tak samo postępowali, kiedy informacje na temat poczynań ich agentów chcieli uzyskać Włosi, którzy domagali się informacji związanych z porwaniem z Mediolanu i torturowaniem egipskiego terrorysty. Jednak mimo braku współpracy ze strony USA sąd włoski i tak skazał zaocznie 22 agentów CIA.
Jednak głównym wątkiem śledztwa warszawskiej prokuratury pozostaje ewentualne "przekroczenie uprawnień przez najwyższych urzędników państwa w 2002 roku", czyli prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, premiera Leszka Millera oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika. Śledztwo niedawno zostało przedłużone do lutego 2011 roku i ten czas prowadzący chcą wykorzystać na decyzję, czy kierować wniosek do Sejmu o postawienie polityków przez Trybunałem Stanu.
Wyrok Trybunału Stanu jest ostateczny
- Konstytucja nie pozawala na to, aby kogokolwiek, kto znajduje się pod władzą Rzeczypospolitej, więzić bez sądu a tym bardziej torturować – podkreśla dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Tłumaczy, że konstytucja nie pozwala także na zrzeczenie się suwerenności w odniesieniu do jakiejkolwiek części terytorium Polski na rzecz innego państwa.
- Jeżeli taka sytuacja miałaby miejsce, to prezydent, który stoi na straży konstytucji, odpowiada także za naruszenie tych zasad konstytucyjnych - mówi dr Piotrowski. W dodatku, gdyby okazało się, że terroryści byli torturowani, to za naruszenie bezpieczeństwa i porządku publicznego odpowiedzialność ponosi premier oraz członkowie Rady Ministrów.
Jednak o tym, czy najwyżsi urzędnicy w kraju trafią przed Trybunał zadecyduje Sejm, a nie prokuratura. W przypadku prezydenta postawienie w stan oskarżenia przysługuje wyłącznie Zgromadzeniu Narodowemu. Ponadto o winie osób postawionych decyduje Trybunał. Może on orzec o winie bez nakładania sankcji, ale może orzec karę np. pozbawienia praw wyborczych, zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych czy odebrania tytułów honorowe i odznaczenia, ale także kary więzienia zgodnie z przewidzianymi ustawą. Orzeczenia Trybunału są ostateczne i nie ma możliwości złagodzenia kary czy ułaskawienia osoby przezeń skazanej.