Nie ukrywający sympatii do Prawa i Sprawiedliwości profesor Krasnodębski ma poważne zastrzeżenia co do sposobu zabrania krzyża spod Pałacu Prezydenckiego.
"Wydawało się, że prędzej czy później krzyż zostanie gdzieś przeniesiony, były różne propozycje, natomiast sposób, w jaki to zrobiono, jest trudny do zaakceptowania, dlatego że podobnie jak z tablicą - było to ukradkiem, szybko, bez rozmowy. Bardzo jakoś się tutaj dziwnie zachowuje prezydent Komorowski, który w ogóle nie zabrał głosu na ten temat. Więc nadzieja, że to rozwiąże problem, który jest znacznie głębszy niż drewniany krzyż przed Pałacem Prezydenckim, jest oczywiście złudna" - mówi.
Prezydent szczególnie naraził się Krasnodębskiemu: "Widać, że prezydent Komorowski jest prezydentem tylko części Polaków, a te wszystkie zapowiedzi o zgodzie, która buduje, niestety się nie potwierdziły. Dla mnie też jeszcze symboliczne były te barierki, takie usuwanie krzyża spoza zasięgu ludzi, taki lęk przed jakąś częścią Polaków. Za znamienne uznaję, że jednocześnie zlikwidowano wystawę fotograficzną dotyczącą prezydenta Kaczyńskiego. Chodzi tu o to, żeby nie gromadzili się tam ludzie, żeby Polacy nie mieli do tego dostępu, żeby to wynieść z przestrzeni publicznej do przestrzeni zamkniętej. Tak naprawdę cały czas chodzi o to, żeby tę pamięć o katastrofie i prezydencie Kaczyńskim zatrzeć, z nadzieją, że Polacy zapomną. Otóż wydaje mi się, że Polacy nie zapomną" - podkreśla profesor.
Filozof zaznacza, że zabranie krzyża do plicy w Pałacu Prezydenckim wcale nie zakończy sporu na Krakowskim Przedmieściu. Wini za to obecne władze.
"To jest tak, że ani rząd, ani prezydent Komorowski nie zrobili niczego, żeby podział społeczny, który się pojawił, jakoś zasypać czy wyciągnąć rękę do drugiej strony. Wydaje mi się, że nadzieja, iż znikną demonstranci, że uda się jakimś unikiem, tak jak to zrobiono, rozwiązać sprawę, która jest tak istotna dla Polaków, że to jest jednak wyraz pewnego tchórzostwa politycznego i oportunizmu. Przypomnę tylko, że jeszcze wczoraj premier stwierdził, że nic w tej sprawie nie będzie robił" - mówi Krasnodębski.
Gorzkie słowa profesor ma również dla Kościoła: "Ja oczekiwałem, że będzie jakiś rodzaj rozmów, w których będą uczestniczyć osoby, które tam stoją, że jeszcze raz się sprawę omówi, zlikwiduje te hańbiące barierki i znajdzie pewien kompromis i że także Kościół zachowa się tu z większą odwagą niż dotychczas".