"Gazeta Wyborcza" dotarła do materiałów ze śledztwa, które prowadziła prokuratura z Zielonej Góry i w maju 2010 roku umorzyła, nie stwierdzając przestępstwa.

Reklama

Według tych doniesień, inwigilowani byli: Monika Olejnik (TVN 24 i Radio Zet), Cezary Gmyz z "Rzeczpospolitej", Maciej Duda ("Rzeczpospolita", "Newsweek", "Dziennik Gazeta Prawna"), Roman Osica i Marek Balawajder - obaj z RMF FM, Piotr Pytlakowski z "Polityki", Andrzej Stankiewicz ("Newsweek"), Bertold Kittel z "Rzeczpospolitej", Wojciech Czuchnowski i Bogdan Wróblewski - obaj "Gazeta Wyborcza".

Służby sięgały do historii połączeń nawet sprzed dwóch lat. Jednym z celów było ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy, krytykujących poczynania ówczesnych władz. A rządziła wtedy koalicja PiS-Samoobrona-LPR. Po jej rozpadzie u władzy było już tylko ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego.

W czasie śledztwa wykryto wiele nadużyć związanych z prowadzonymi wtedy działaniami, wymierzonymi w wytypowanych dziennikarzy. Mimo łamania przez służby procedur, prokuratura dwa razy umarzała sprawę - ocenia "Gazeta Wyborcza".

Zarówno treść decyzji, podobnie jak większość materiałów ze śledztwa, wciąż są tajne - podkreśla dziennik.