Wiceprezes PiS uczestniczył w samorządowej konwencji wyborczej swej partii w Krakowie. Pojawił się na niej już z funkcjonariuszami BOR.

W związku z wydarzeniami w łódzkim biurze PiS, gdzie we wtorek zastrzelony został Marek Rosiak, a inny pracownik biura Paweł Kowalski, ciężko raniony nożem, szef BOR rozmawiał w ostatnich dniach m.in. z politykami PiS. W piątek europoseł Jacek Kurski poinformował, że na terenie Polski został objęty ochroną przez BOR; Ziobro mówił tego dnia dziennikarzom, że zastanawia się nad przyjęciem takiej ochrony.

Reklama

W niedzielę Ziobro powiedział dziennikarzom, że w sobotę ponownie rozmawiał z gen. Janickim, któremu powiedział, że nie chce korzystać z ochrony BOR. "Ponieważ podejrzewam, że ta decyzja jest dyktowana przesłankami natury politycznej, polityki prewencyjnej" - mówił Ziobro.

Jak dodał, "pan generał w sposób stanowczy stwierdził, że daje mi słowo oficera, że nie ma to nic wspólnego z polityką, tylko że sprawa jest bardzo poważna, niebezpieczeństwo jest realne i rzeczywiste".

"W poczuciu odpowiedzialności za bezpieczeństwo współpracowników i osób trzecich, z którymi się spotykam w miejscach publicznych, jak dzisiaj na konwencji, postanowiłem podporządkować się decyzji ministra spraw wewnętrznych i administracji pana Jerzego Millera, na czas, który wedle służb jest niezbędny, aby to bezpieczeństwo było monitorowane" - powiedział Ziobro.

Zaznaczył, że była to dla niego decyzja trudna i krępująca m.in. ze względu na ograniczenie prywatności. "Ale zadałem sobie pytanie, co by było gdybym odmówił. Gdyby coś stało się któremuś z moich współpracowników byłbym oskarżony, i chyba zasadnie, o nieodpowiedzialną i beztroską decyzję" - dodał Ziobro.

Nie chciał mówić jakie zabezpieczenia zamierza wprowadzić w swoich biurach. Powiedział, że gdy był prokuratorem generalnym wielokrotnie otrzymywał pogróżki - telefony i sms-y - ale "regularnie je bagatelizował, by nie dać się sprowadzić do szaleństwa".

Reklama



"Po wydarzeniach w Łodzi obawiam się tylko, że została przełamana pewna granica psychologiczna. W USA zaobserwowano, że od kiedy w szkołach znalazł się strzelec, który wystrzelał uczniów, od tego czasu systematycznie takie zdarzenia się powtarzają. Jeżeli coś gdzieś stanie się w przestrzeni publicznej, to jest udeptanie ścieżki pokazującej, że tak można postąpić" - mówił Ziobro.

Przemawiając podczas konwencji wiceprezes PiS mówił, że gdyby po tragedii w Łodzi zrezygnowano z organizacji tego spotkania "byłoby to poniekąd zwycięstwo mordercy", poniekąd zwycięstwo tych wszystkich, którzy tworzyli w Polsce, klimat, atmosferę do narastającej agresji, wręcz przemocy".

Ziobro stwierdził - zaznaczając, że nie wymieni nazwiska polityka o którym mówi - że jeszcze niedawno poseł z Lublina i do niedawna wiceszef klubu parlamentarnego partii rządzącej, wzywał do zastrzelenia Jarosława Kaczyńskiego. "Mówił to bez cienia wstydu" - powiedział Ziobro. Dodał, że nadal nie widać u tego polityka i wśród wielu jego kolegów wstydu ani zastanowienia. "Nie ma szczerego bicia się we własne piersi, ale chęć bicia w piersi cudze" - powiedział wiceprezes PiS.

Podkreślił, że zabójca Marka Rosiaka nie znał polityków PiS, nie spotkał Jarosława Kaczyńskiego ani Jacka Kurskiego, a Rosiak zginął, bo w biurze PiS nie było akurat nikogo bardziej znanego. Morderca - jak mówił Ziobro - znał tylko medialne wizerunki działaczy PiS. "My nie mamy mediów, nie mamy większości w mediach i nie mamy możliwości, aby odkłamywać ten zakłamywany obraz" - powiedział Ziobro.

"Ta skala narastającej agresji, kampania obelg, która była jakże długo i systematycznie prowadzona także przeciwko ś.p. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, przynosi swoje straszne owoce, śmierć" - mówił Ziobro. "Mam nadzieję, że to straszne wydarzenie przyniesie otrzeźwienie, doprowadzi do szczerych wniosków, a nie tylko pustych gestów, za którymi nie będzie szła prawdziwa wola zmiany" - powiedział Ziobro.

Dodał, że wiele osób stara się zapominać i rozmywać, że było to biuro konkretnej partii.

"Nie możemy dać się zastraszyć, nie możemy ulec przemocy. Musimy się spotykać" - mówił Ziobro. "Ale musimy też pamiętać, kto doprowadził do takiej skali agresji, aprobaty dla przemocy w polityce, przemocy słownej, od której już krok do przemocy fizycznej" - powiedział Ziobro. "Nie damy się zakrzyczeć i nie pozwolimy tego zakłamać, kto zginął i dlaczego" - podkreślił.



Ziobro nawiązał też do katastrofy smoleńskiej. "Być może tej tragedii by nie było, gdyby nie rozgrywanie polityczne pana prezydenta z jednej strony przez premiera Putina, z drugiej strony przez polskiego premiera" - mówił.

"Być może, gdyby się stało tak, jak powinno, że polski prezydent, polski premier wspólnie z premierem Rosji jednocześnie pojawili się razem w Katyniu, być może ta tragedia nie miałaby miejsca, raczej na pewno nie miałaby miejsca" - stwierdził.

Odnosząc się do śledztwa dotyczącego katastrofy wiceprezes PiS mówił o słabości polskiego państwa, rządu i wymiaru sprawiedliwości.