Girzyński nie wierzy w szczerość najważniejszych polityków PO, którzy w czwartek złożyli kwiaty na miejscu ataku psy paty w Łodzi. „Każdy gest należy docenić, więc z trudem staram się dostrzec coś więcej niż tylko akcję pokazową” – stwierdził poseł PiS, uznając czwartkową wizytę prezydenta, premiera i marszałka Sejmu za „demonstrację jednego ugrupowania”, na którą nie zaproszono polityków innych partii.
Rządzących bronił Adam Szejnfeld. „Najważniejsze osoby w państwie jadą oddać cześć człowiekowi, który zginął z rąk szaleńca, a ludzie PiS-u nie potrafią tego uszanować i to podważają – podkreślał. Argumentował, że płonne są nadzieję na pojednanie w polityce, skoro intencje rządzących są podważane już na tym etapie. Podkreślił też, że ciężko zgrać kalendarze liderów wszystkich partii politycznych.
Jego słowom zaprzeczył do pewnego stopnia Bartosz Arłukowicz z SLD. „Jak znam Grzegorza Napieralskiego, stawiłby się po to, by pokazać, że potrafimy stanąć w jednym miejscu. Jak coś trzeba dograć w Sejmie, nie ma problemu ze spotkaniem – dodał.
Girzyński uznał też, że PO „podkręca polityczną atmosferę”, zamiast przystąpić do sformułowanej przez PiS deklaracji łódzkiej. „Śmiejecie się z tego, bo zaproponował to rywal polityczny, tak ciężko już doświadczony” – zarzucał adwersarzom. „Dla mnie to deklaracja hipokryzji, nie standardów w polskiej polityce” – komentował ostro Szejnfeld. Z kolei Arłukowicz stwierdził, że Jarosław Kaczyński stara się zrobić z siebie „ofiarę wszystkiego, co dzieje się w Polsce”. Dostało się też prezydentowi Komorowskiemu. „Mama mnie uczyła, że jak się chce kogoś przeprosić, to się tego nie warunkuje. Jeśli ktoś stwierdza, że zrobi eksperyment i przeprosi, to mam inne poczucie wartości słowa przepraszam.” – skwitował poseł SLD.
Sytuację podsumował Eugeniusz Kłopotek z PSL. – „W poprawę jakości naszego życia publicznego nie wierzę. Wyraźnie widać, że dla was, PiS i PO, ta walka jest jak tlen i do końca tej kadencji pójdzie na całego” – skwitował.