"Ja mam wrażenie, że jedynym przesłaniem politycznym jest walka, a że partnerów zaczyna brakować, bo staje się groteskowy, to zaczyna walczyć ze swoimi ludźmi" - tak Arłukowicz mówił o Kaczyńskim w audycji "Siódmy Dzień Tygodnia". Według Tomasza Nałęcza w PiS "tężeje tendencja autorytarna". "Tego nie wolno lekceważyć. To jest historyczne doświadczenie. Ilekroć jakiś dyktator zamierzał wyprawić się na wielką wojnę, a moim zdaniem ten dyktator się wyprawia na wielką wojnę z rządem, to porządkował swoje szeregi, żeby nie było zwątpienia, kiedy rzuci ten hufiec do walki o wszystko" - mówił polityk.
"Moim zdaniem to jest porządkowanie szeregów przed dramatycznym uderzeniem w rząd, w państwo polskie. Moim zdaniem to, co do tej pory reprezentował prezes PiS, to jest kaszka manna w porównaniu z tym, co nas będzie czekało w najbliższych dniach. Ta logika się tłumaczy. W innej logice to, co robi prezes, kastrując PiS o dwie najatrakcyjniejsze postaci, nie ma najmniejszego sensu" - twierdzi Tomasz Nałęcz.
Rzecznik rządu Paweł Graś mówił z przekąsem w Radiu ZET, że jest zadowolony z postępowania Jarosława Kaczyńskiego, "dlatego że wyrzucenie pań z PiS-u oznacza, że ta partia będzie słabsza, że notowania jej spadną, mnie to nie matwi, a wręcz przeciwnie. (...) Widać, że ani jedna, ani druga pani nie mają ochoty przechodzić do Platformy Obywatelskiej, mają swój pomysł polityczny (...) mam nadzieję, że ten projekt rozbicia PiS-u się powiedzie".
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zapewniał w "Siódmym Dniu Tygodnia", że w PiS nie ma żadnych wewnętrznych kłopotów, nie ma też "żadnego problemu zmiany lidera w Prawie i Sprawiedliwości". "Nie chodzi o to, w jaki sposób ktoś mówi o prezesie Kaczyńskim. Chodzi o to (...), nawet dzisiaj słyszałem w radiu publicznym, że było badanie ośrodka opinii publicznej i z tego badania wyniki są takie, że nieznacznie, ale poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości spada - to niewątpliwie jest efekt tego, że zamiast rozmawiać o sprawach istotnych, ważnych, debata publiczna toczy się na temat wydumanych rzeczy".
Jarosława Kaczyńskiego bronił Stanisław Żelichowski z PSL. "Są trzy powody, dla których te posłanki zostały zwolnione. Każda partia musi mieć jednolity wizerunek.
Wizerunek pana posła Macierewicza, pana eurodeputowanego Czarneckiego, dawniej w Samoobronie, teraz PiS, i pani Kluzik-Rostkowskiej - dwa diametralnie różne wizerunki. Aby miała jeden wizerunek, to ustalono, że będzie to wizerunek posła Macierewicza, posła Czarneckiego" - tłumaczył.
Zdaniem Żelichowskiego, "druga sprawa to, że pani poseł nieopatrznie powiedziała, że kiedyś tam wystartuje na prezesa partii, jeśli wystartuje Ziobro. Prawo i Sprawiedliwość jest tak zorganizowaną partią, że o tym, kto wystartuje na prezesa, zadecyduje prezes obecny, a nie ktoś, kto będzie chciał sobie wystartować na prezesa. To była duża nieostrożność pani posłanki (...)" - przekonywał polityk PSL.
"Trzecia sprawa, która przyczyniła się do tej decyzji - to, że pani poseł powiedziała to, co wiele lat temu powiedział Wincenty Witos, że tam, gdzie zaczyna się interes państwa, tam kończą się interesy partyjne. I pani poseł powiedziała, że ta wojna polsko-polska nie służy Polsce, służy dwóm partiom politycznym . I nie po to prezes podgrzewa nastroje w państwie, żeby pani poseł hamowała te nastroje i dlatego została usunięta" - powiedział Stanisław Żelichowski w Radiu ZET.