Prezydent pytany przez PAP, czy nie żałuje zaproszenia na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego gen. Wojciecha Jaruzelskiego, odpowiedział: "nie, absolutnie, uważam, że w polityce warto zachowywać się zgodnie z własnymi zapowiedziami".

"Zapowiadałem działania na rzecz zgody narodowej, na rzecz zakończenia wojny polsko-polskiej, staram się być konsekwentny w tej kwestii. Inni też zapowiadali koniec wojny polsko-polskiej i chęć pojednania, okazało się, że nie była to kwestia poglądów, tylko proszków" - ocenił.

Reklama

Zdaniem prezydenta, gen. Jaruzelski "jest jedną z tych postaci, które nie tylko wiążą się ze złymi wspomnieniami związanymi z okresem stanu wojennego, ale również jest postacią, która wyznacza linię podziału w społeczeństwie, narodzie polskim".

"Generał Jaruzelski jest jednym z tych elementów bolesnego pęknięcia narodowego. Od kogo, jeżeli nie od niego, zacząć realizowanie kursu na zakończenie wojny polsko-polskiej i szukanie tego, co może być wspólne" - powiedział prezydent.

Jak ocenił, w historii największą wojną polsko-polską był okres stanu wojennego, "a współcześnie jest to konflikt między środowiskiem PiS-u a środowiskiem głównie PO".

Dlatego - tłumaczył prezydent - oprócz generała Jaruzelskiego na posiedzenie RBN był zaproszony także prezes PiS Jarosław Kaczyński.

"Różnica między tymi dwoma postaciami między innymi polega na tym, że generał Jaruzelski zaproszenie przyjął, a Jarosław Kaczyński z góry zapowiedział, że nie zamierza uczestniczyć w żadnych wspólnych działaniach na rzecz zwiększenia zasobu wiedzy przydatnego współczesnemu państwu polskiemu w zakresie oceny relacji polsko-rosyjskich" - powiedział Komorowski.

Reklama

Zaznaczył, że zaprosił Jaruzelskiego na RBN nie zmieniając "swojej opinii o stanie wojennym, o zbrodniach okresu komunistycznego czy oceny osoby generała".

"Zawsze dla mnie był postacią tragiczną ze względu na uwikłania w bardzo bolesną i trudną historię. Ale trzeba zawsze sobie zadać pytanie: +Gdzie jest w polityce miejsce na chrześcijańskie podejście do drugiego człowieka, zdolność wybaczenia, zdolność miłosierdzia+" - mówił.

"Jeżeli zrobiliśmy to za namową Kościoła poprzez słynne słowa +przebaczamy i prosimy o przebaczenie+ w stosunku do tych, którzy mieli tysiąc razy większe winy w stosunku do narodu polskiego, to wydaje mi się, że trzeba też przykładać miarkę bardziej chrześcijańską do rozliczeń polsko-polskich" - podkreślił Komorowski.



Prezydent zwrócił uwagę, że wyniki badań opinii publicznej pokazują, że 64 proc. Polaków, "mimo nawałnicy medialnej, która towarzyszyła zaproszeniu generała Jaruzelskiego do rozmowy o stosunkach polsko-rosyjskich", uważa, że była to decyzja słuszna.

"Czym innym jest ocena stanu wojennego, także ocena procesowa realizowana przez prokuraturę i sąd, a czym innym jest kwestia zakończenia wojny polsko-polskiej w wymiarze symbolicznym" - oświadczył prezydent. Jak zaznaczył, są to "dwie różne kwestie, które nie mają z sobą nic wspólnego albo bardzo niewiele".

"W przeciwieństwie do moich głównych adwersarzy mam swoje osobiste doświadczenia związane ze stanem wojennym, w wyniku którego trafiłem do obozu internowania" - ocenił prezydent.

"Być może część tego wściekłego ataku na mnie to po prostu przejaw jakiegoś kompleksu tych, którzy albo czmychnęli za granicę w okresie stanu wojennego i stamtąd byli bohaterami zza płota, albo tymi, którzy nigdy nie zaryzykowali niczego i stan wojenny przeczekali spokojnie mocząc nogi w miednicy z ciepłą wodą" - powiedział Komorowski.

Jak zaznaczył, ma swoje osobiste wspomnienia związane także z generałem Jaruzelskim. "Pamiętam taką scenę, kiedy nas, po pobieżnej rewizji, wprowadzono do pawilonów na Białołęce. (...) Szliśmy w szpalerze strażników więziennych uzbrojonych w pałki, z psami na uwięzi (...), na półpiętrze stał specjalnie postawiony telewizor, a było to gdzieś tak 6 rano, na okrągło nadawał wystąpienie telewizyjne generała Jaruzelskiego w mundurze" - wspominał.

"To są moje przeżycia, dlatego dziwię się osobom, które tego nie przeżyły, że mogą tak łatwo ferować tak daleko idące opinie" - powiedział prezydent.

Prezydent pytany o słowa Jarosława Kaczyńskiego, że zaproszenie dla Jaruzelskiego to sygnał dla wymiaru sprawiedliwości, by nie skazywać generała w procesach dotyczących m.in. wydarzeń Grudnia '70, powiedział: "Takie opowieści może snuć ktoś, kto albo nie zna realiów ustroju państwa polskiego i nie wie, że są prokuratura i sądy niezależne, albo ma swoje własne złe doświadczenia, tzn. akceptował używanie prokuratury czy sądów do realizacji jakiś własnych zamysłów politycznych".

"Mogę powiedzieć tyle, że i za czasów rządów PiS-owskiego, w czasach, kiedy PiS miał premiera, i prezydenta nie odnotowano żadnego postępu w zakresie czegoś, co jest elementem przyzwoitości w demokracji, to znaczy nie odnotowano żadnego istotnego postępu w sprawie śledztw prokuratorskich związanych z przestępstwami okresu stanu wojennego" - podkreślił Komorowski.



"A więc zanim się będzie tego rodzaju sądy wygłaszało publicznie, to należy się samemu uderzyć bardzo mocno w pierś i wytłumaczyć, dlaczego także w tym czasie nie było żadnego postępu. Ja nad tym ubolewam, ale szanuję niezależność prokuratury i sądu" - oświadczył prezydent.

"Nie jestem przełożonym ani prokuratora ani sądów, więc mogę powiedzieć tylko, czego chciałbym. Chciałbym, żeby sprawa od strony odpowiedzialności nie politycznej, ale od strony odpowiedzialności karnej była doprowadzona do końca. Ale jak powiedziałem, tutaj niech się każdy były prezydent i były premier sam z tym problemem mierzy" - powiedział Komorowski.

Na pytanie o wypowiedź b.prezydenta Lecha Wałęsy, który stwierdził w poniedziałek, że trzeba rozliczyć stan wojenny, ale dziś jest jeszcze za dużo emocji, żeby to zrobić sprawiedliwie i dobrze, odparł: "Myślę, że pan prezydent Wałęsa ma wiele racji, bo szczególnie dla naszego pokolenia jest to kwestia wywołująca emocje, tyle że państwo polskie nie może być rozszarpywane przez emocje. Zgadzam się z panem prezydentem Wałęsą, że te emocje będą wygasały chyba razem z naszym pokoleniem, jak będzie odchodziło. Jednak oprócz tego współczesne państwo polskie musi żyć pewną racjonalnością, a nie tylko emocjonalnością".

Prezydent zaznaczył, że "racjonalność podpowiada, że trzeba działać na rzecz zabliźniania, a nie rozdrapywania ran z tamtego okresu". "Jeszcze raz mówię, to nie ma nic wspólnego z kwestiami procesowymi czy prokuratorskimi. To jest zupełnie odrębna kwestia" - podkreślił Komorowski. "Ale oprócz ulegania emocjom natury historycznej, potrzebna jest jeszcze państwu polskiemu i społeczeństwu polskiemu zdolność do życia ze sobą razem, w ramach jednego państwa, jednego społeczeństwa, jednego narodu, pomimo trudnej historii" - oświadczył prezydent.

"Jeżeli państwo polskie i społeczeństwo polskie, Kościół polski mógł doprowadzić do pojednania polsko-niemieckiego, to co, nie warto spróbować doprowadzić do pojednania polsko-polskiego?" - pytał Komorowski.