"Nienormalne zachowanie, nie toleruję tego" - stwierdziła Julia Pitera w programie TVN24 "Fakty po "Faktach".

"Powinien następnego dnia przeprosić za to, a nie tłumaczyć w zdumiewający sposób, jakimiś dziwnymi rzeczami, obrażając dalej tych, którzy pytali. Pan poseł Dorn ma, generalnie rzecz biorąc, dość krytyczny stosunek do świata zewnętrznego, przy dość dużej tolerancji dla własnych zachowań" - dodała Pitera.

Reklama

Ludwik Dorn znalazł obrońcę w pośle PiS, Arkadiuszu Mularczyku.

"Widzieliśmy jakiś fragment, kilkanaście sekund (materiału wideo). To była godzina późna, 23 w nocy. Trudno jest mi oceniać zachowanie pana marszałka. Ja nie widziałem w Sejmie pana marszałka, całą sytuację znam z mediów. Nie widzę, żeby pan marszałek w jakiś sposób (niewłaściwy) się wypowiadał, żeby można mu było zarzucić, że jest w stanie nietrzeźwym" - stwierdził Mularczyk i dodał, że dziwi go agresja Pitery, "że żąda przeprosin".

Reklama

"Trzeba mieć dowody. Dowodów w tym przypadku nie było" - uważa poseł PiS.

Przed czwartkowymi głosowaniami w Sejmie dziennikarze chcieli porozmawiać z Ludwikiem Dornem, jednak poseł mówił niewyraźnie, miał problemy z formułowaniem odpowiedzi. Poseł zajął następnie miejsce w ławach poselskich, w ostatnim rzędzie. Po głosowaniach Dorn już nie chciał rozmawiać z reporterami; kamery utrwaliły jak opędza się od ich towarzystwa i opuszcza budynek Sejmu. "Panie pośle, jak pan się czuje", "Panie pośle, ewidentnie czuć od pana alkohol" - nagabywali bezskutecznie Dorna dziennikarze.

Dorn niechętnie odpowiadał w piątek na pytania dziennikarzy w sprawie czwartkowej sytuacji. "Była sytuacja taka, że otoczyli mnie dziennikarze, tam przy szatni, gęstym wianuszkiem, i był na mojej drodze kabel. Ja nie lubię jeśli ktokolwiek, w tym dziennikarze, zachowują się tak nałaźliwie, musiałem jakoś przejść i podniosłem kable nad głowę" - powiedział były marszałek Sejmu.

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna chce, by komisja etyki poselskiej spotkała się z Ludwikiem Dornem i porozmawiała z nim o jego czwartkowym zachowaniu w Sejmie. Sam Dorn uważa, że nie ma do tego żadnych podstaw.