– Wałbrzych to nie Białoruś – skandowali uczestnicy wczorajszej pikiety przed wałbrzyskim ratuszem.
Kandydat Platformy Piotr Kruczkowski mimo drugiego miejsca w pierwszej turze w drugiej pokonał rywala z lewicy Mirosława Lubińskiego o zaledwie 325 głosów. Sygnały, że może dojść do korupcji wyborczej, tuż przed pierwszą turą dotarły do Patryka Wilda, innego ze startujących polityków. – Poinformowałem o tym Centralne Biuro Antykorupcyjne – przyznaje Wild.
CBA potraktowało poważnie sygnał. Agenci dyskretnie obserwowali przebieg II tury wyborów. Ze zgromadzonych przez nich materiałów wynika, że działacze PO kupowali głosy wyborców. Objeżdżali najbiedniejsze dzielnice miasta i proponowali 20 zł za oddanie głosu na wskazanego przez nich kandydata. Wyniki pracy funkcjonariuszy CBA trafiły do prokuratury okręgowej w Świdnicy, która wszczęła w tej sprawie śledztwo.
– Nie może tak być, że w demokratycznym kraju wygrywa ten, kto ma więcej pieniędzy – komentuje Wild, który równocześnie zwrócił się do sądu o ponowne przeliczenie głosów w wyborach lub nakaz ich powtórzenia.
Reklama



Tego samego chce również kandydat lewicy Mirosław Lubiński. Złożył on wniosek o unieważnienie II tury wyborów na prezydenta Wałbrzycha. – Najwięcej głosów nieważnych z powodu skreślenia obu kandydatów oddanych zostało w komisjach, w których mój konkurent ze mną przegrywał. W pozostałych kilkudziesięciu takie przypadki praktycznie się nie zdarzały – tłumaczy swój wniosek.
Jeśli świdnicki sąd uzna, że wybory zostały sfałszowane oraz że zakres nieprawidłowości mógł zdecydować o ich wyniku, może nakazać powtórzenie głosowania.
Kary za korupcję wyborczą
Kodeks karny za tzw. korupcję wyborczą w art. 250 przewiduje karę od trzech miesięcy do nawet pięciu lat więzienia. Wyjątkowość tego przestępstwa polega na tym, że to funkcjonariusz publiczny oferuje korzyść w zamian za poparcie dla siebie, a obywatel ją przyjmuje. Zgodnie z praktyką nie musi to dotyczyć gotówki. Przychylność wyborców można zdobywać np. biesiadami z darmowym jedzeniem i alkoholem.