Przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. zbadania katastrofy Antoni Macierewicz (PiS) powiedział na konferencji prasowej w Sejmie, że rząd ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zwrócić się do Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego o wyznaczenie przedstawicieli do MAK. Jak mówił, rząd musi bowiem stosować się do obowiązującego w Polsce prawa, a takim jest rozporządzenie PE i Rady UE z 20 października 2010 r. ws. badania wypadków i incydentów w lotnictwie cywilnym oraz zapobiegania im.
Powołując się na ten dokument Macierewicz już na początku grudnia wzywał premiera do podjęcia działań, które miałyby spowodować włączenie w badanie katastrofy unijnych ekspertów. "Mimo upływu miesiąca premier Tusk (...) rozważa i analizuje to rozporządzenie" - podkreślił poseł. Dlatego - jak dodał - dostarczył szefowi rządu kolejną "pogłębioną ekspertyzę" w tej sprawie.
"Zachowanie rządu pana premiera Tuska w tej sprawie nosi wszelkie cechy działania na szkodę interesu państwa polskiego, a w szczególności tego postępowania (dotyczącego katastrofy smoleńskiej - PAP). Jeżeli to się będzie przedłużało, to będziemy musieli tę sprawę także włączyć do zawiadomienia o przestępstwie" - zapowiedział Macierewicz.
Polityk PiS podkreślił, że przepisy rozporządzenia są bardzo korzystne dla naszego kraju, bo mówią jasno, iż to przedstawiciel Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego w śledztwie miałby decydujący głos np. w sprawie losu szczątków samolotu, dokumentów z sekcji zwłok czy czarnych skrzynek.
"To rozporządzenie jest znakomitym instrumentem do umiędzynarodowienia śledztwa smoleńskiego" - przekonywał na konferencji europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Jego zdaniem, "bez umiędzynarodowienia (śledztwa) Rosjanie w dalszym ciągu będą sprawę (...) katastrofy pod Smoleńskiem zamiatali pod dywan".
Rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. transportu Helen Kearns mówiła jednak PAP na początku grudnia, że unijne rozporządzenie w sprawie badania wypadków i incydentów w lotnictwie cywilnym nie ma zastosowania do katastrofy prezydenckiego TU-154M pod Smoleńskiem z 10 kwietnia. Jak podkreślała KE, rozporządzenie odnosi się tylko do lotów cywilnych, nie wojskowych.
"Rosjanie od samego początku utrzymywali, że ów tragiczny lot PLF 101 do Smoleńska 10 kwietnia był lotem cywilnym" - przekonywał jednak w piątek Czarnecki.
Według niego, również rząd Donalda Tuska zgadzał się z tą interpretacją. Świadczy o tym - zdaniem Czarneckiego - wypowiedź szefa MSWiA Jerzego Millera z 24 października 2010 r. Mówił on wówczas m.in., że celem lotu do Smoleńska "było przewiezienie konkretnych osób, w związku z tym miał on charakter lotu pasażerskiego".
Pod koniec grudnia "Wprost" podał, że premier zlecił analizę prawną w sprawie rozporządzenia.
Donald Tusk mówił pod koniec roku, że wolałby, aby polskie uwagi do raportu MAK ws. katastrofy smoleńskiej zostały przyjęte przez Rosję. Jeśli tak się nie stanie, Polska będzie szukała międzynarodowych rozwiązań prawnych, które z naszych uwag uczynią ważny dokument - dodał.