Wywiad z Adamem Michnikiem przeprowadził dla "Wprost" Piotr Najsztub. Pytał szefa "Gazety Wyborczej" m.in. o teorie spiskowe dotyczące katastrofy Tu-154 w Smoleńsku.

Reklama

"Kiedy jestem za granicą, nie bardzo wiem, co mówić, bo jak objaśnić, że jedna czwarta naszego społeczeństwa po prostu uległa jakiejś hipnozie?" - podsumowuje Michnik. Według niego, szef największej polskiej partii opozycyjnej nigdy nie odwróci się od wyznawców tezy o zamachu. "Bo żeby ten fakt zaistniał, oni musieliby uznać, że zdradził" - wyjaśnia.

A gdyby PiS jakimś cudem porozumiało się z PO? "To też by im wytłumaczył taktyką. On działa na zasadzie charyzmatycznego lidera i jego charyzma wymusza wiarę w niego. I młodzi Niemcy jeszcze w 1945 r. wierzyli, że Führer wie, co robi, że wygrają wojnę. Wyznawca musi być bardzo dogmatycznie uparty i jednocześnie niesłychanie aprobująco-elastyczny wobec poczynań wodza" - mówi Adam Michnik.

Zapewnia jednocześnie, że współczuje Jarosławowi Kaczyńskiemu. "Poniósł olbrzymią stratę. Śmierć Leszka to dla niego potworny cios, jakby odrąbali panu rękę albo nogę. A po drugie, współczuję mu, że on, człowiek niewątpliwie sprawny umysłowo, musi schodzić do poziomu politycznych troglodytów i demonstrować wspólnie z tymi, którzy opowiadają te brednie" - podkreśla.

Michnik odnosi się też do zarzutów stawianych przez PiS, że w Polsce panuje dyktatura Donalda Tuska.

"Z tymi, którzy w to głęboko wierzą i na tej płaszczyźnie chcą rozmawiać, nie ma rozmowy. Jednak myślę, że to jest taka gorączka, która mija" - diagnozuje. Co jednak, jeśli te przewidywania się nie sprawdzą? "Każda gorączka gdzieś ma swój kres. Pamiętam zauroczenie milionów ludzi faszyzmem, a pojedzie pan do Chin i będzie rozmawiał z kimkolwiek w moim wieku, to okazuje się, że wszyscy byli hunwejbinami i wierzyli, że rewolucją kulturalną blokują drogę" - mówi szef "Gazety Wyborczej".