Premier Węgier, przekazując Tuskowi przewodnictwo w Radzie UE, wręczył mu flagę europejską oraz pałeczkę sztafetową. Uroczystość odbyła się w Warszawie w kancelarii premiera. Orban życzył polskiemu rządowi, by szacunek i uznanie, którymi cieszy się w UE Donald Tusk, mobilizowały go podczas sprawowania prezydencji. Podkreślił także, że szef polskiego rządu wspierał go podczas węgierskiej prezydencji, a teraz on będzie pomagał jemu.

Reklama

Orban zaznaczył, że węgierska prezydencja zrobiła, co mogła i teraz "drugiej części sukcesu" Węgry oczekują od Polski. Jego zdaniem, szanse na sukces są bardzo duże, ponieważ premier Tusk jest uznanym i szanowanym w Unii Europejskiej politykiem. Podkreślił, że Tusk jest przez wszystkich postrzegany jako prawdziwy mąż stanu. Także Tusk komplementował swojego gościa. "To także dla Polaków powód do satysfakcji i dumy, że nasi tradycyjni najbliżsi przyjaciele, przysłowiowi przyjaciele w Europie, sprawowali tę prezydencję w bardzo trudnym czasie właściwie bezbłędnie" - oświadczył polski premier.

Ocenił, że Węgry wykonały "kapitalną robotę", aby zakończyć negocjacje akcesyjne z Chorwacją. "Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że to marzenie Chorwatów - i nasze życzenie - może być odłożone w czasie. Ale praca, jaką wykonała prezydencja węgierska i osobiście premier Orban, przyniosła efekt, jakim jest zakończenie negocjacji" - powiedział Tusk. Zadeklarował też, że chociaż splendor podpisania traktatu akcesyjnego z Chorwacją spadnie najprawdopodobniej na Polskę, to będziemy pamiętali, jak wielką pracę wykonały Węgry.

Tusk dziękował Orbanowi także za to, że szczyt Partnerstwa Wschodniego odbędzie się we wrześniu w Warszawie, a nie - jak pierwotnie planowano - w Budapeszcie podczas prezydencji węgierskiej. Jak tłumaczył, to Orban podjął decyzję o przesunięciu szczytu PW. "Premier Orban podjął decyzję w związku z wielkim zaangażowaniem Węgier i w kwestie kryzysu gospodarczego, i kryzysu libijskiego; uznał w konsultacji ze mną, że dla dobra szczytu Partnerstwa dobrze będzie przenieść go o kilka miesięcy po to, żeby sprawa nie została przytłumiona innymi zdarzeniami" - wyjaśnił.

"I za ten gest, bo to rzadka rzecz w polityce, bardzo dziękujemy, bo oczywiście Polska od początku bardzo jest zaangażowana w ten projekt, ale zawsze też z pomocą Węgier" - dodał Tusk. Podkreślił, że szczyt Partnerstwa jest m.in. po to, żeby na wschód i południowy-wschód od Europy "nie dochodziło do zdarzeń, które wymagają innych działań niż te, które robimy dotychczas". "Jeśli organizujemy szczyt Partnerstwa Wschodniego, to dlatego, że miliony ludzi żyją dzisiaj na wschód od Europy, podzielając ten sam świat wartości, na jakim zbudowana, ufundowana jest Unia Europejska" - uważa Tusk.

Premier powiedział też, że cieszy się, iż Polska będzie kontynuować "wielkie dzieło", jakim są negocjacje nad umową stowarzyszeniową i umową o pogłębionym handlu z Ukrainą. "Nikomu w Polsce, ani na Węgrzech nie trzeba tłumaczyć, jak wielkie i historyczne znaczenie miałoby dla tej części świata urealnienie tej perspektywy europejskiej poprzez podpisanie obu umów z Ukrainą, a wydaje się to dość prawdopodobne, że w tym roku damy radę" - zaznaczył Tusk.

Orban pytany, czy przekazując Polsce przewodnictwo w Radzie UE udzielił premierowi Tuskowi jakichś praktycznych wskazówek, powiedział, że nie może przekazywać żadnych rad, ale zadeklarował, że będzie "do dyspozycji podczas prezydencji Polski zarówno w sprawach gospodarczych, jak i politycznych". Ostatecznie podczas konferencji prasowej poradził Tuskowi, by w trakcie prezydencji nie rezygnował ze swojej pasji, jaką jest gra w piłkę nożną. Jak przyznał, on sam popełnił ten błąd. "Proszę zostawić sobie czas na popołudniową grę w piłkę nożną. Inaczej będziesz wyglądał tak jak ja, będziesz siwy i ciężki" - żartował Orban.

Reklama



Tusk podziękował za rady. "Węgierski premier jest znany ze swej skromności, dlatego powiedział, że niczego mi nie doradzał. Ale prawda jest taka, że usłyszałem kilka bezcennych rad, jak postępować w niektórych sytuacjach, jak postępować z niektórymi ważnymi ludźmi w Europie" - relacjonował. Jak dodał, rady te mają dla niego dużą wartość. "To krótkie siłą rzeczy podsumowanie prezydencji węgierskiej i właśnie rady i uwagi premiera Orbana były też tak cenne, bo zupełnie poza rutyną biurokracji europejskiej. Będę z nich mógł skorzystać na pewno z pożytkiem dla własnej skuteczności" - powiedział premier.

Tusk zapewnił, że Polska poradzi sobie podczas półrocznej prezydencji. "Damy radę. Nie mamy wyjścia, tym bardziej, że wszyscy dostrzegają to, że Polska dysponuje dużą energią, tzn. potencjał gospodarczy jest średni plus - nie jesteśmy największym państwem UE - ale na pewno jesteśmy największym państwem w UE, jeśli chodzi o entuzjastyczne i optymistyczne podejście do swoich zadań w UE" - podkreślił.

Premier powiedział, że nie jest pod jakąś nadzwyczajną presją, która by "zżerała niczym debiutancka trema". Podkreślił, że Polska ma świadomość trudnych zadań, które stoją przed nią, a z którymi do tej pory Unia jako całość sobie nie poradziła. Dodał, że jest także kilka rzeczy "do skonsumowania", a jako przykład wymienił podpisanie traktatu akcesyjnego z Chorwacją, co nazwał "wisienką na torcie".

Podczas uroczystości premierzy wymieniali się nie tylko komplementami, ale także prezentami. Polski premier otrzymał od Orbana beczkę tokaju, a sam w rewanżu podarował mu szablę. "Zgodnie z przysłowiem, ponieważ jesteśmy i od bitki, i od wypitki, mam dla ciebie szablę. Wiem, że pewnie z reguły dostajecie od Polaków szable, a my się cieszymy, że dostajemy od was z reguły wino i błagam - nigdy odwrotnie" - żartował Tusk.

Polski premier podkreślił, że wina węgierskie nie odbiegają od najbardziej renomowanych win francuskich, włoskich czy hiszpańskich. "Dowodem na to niech będzie fakt, że podjęliśmy decyzję, że głównym winem polskiej prezydencji będzie wino węgierskie. Robimy to nie z uprzejmości (...). Gdyby to było złe wino, drogi Viktorze, to w życiu byśmy nie zaryzykowali" - zapewnił.