Politycy SLD skrytykowali Bronisława Komorowskiego za podpisanie noweli ustawy o dostępie do informacji publicznej. Według nich, jeśli prezydent miał wątpliwości konstytucyjne do ustawy, powinien przed jej podpisaniem skierować do Trybunału Konstytucyjnego tzw. wniosek prewencyjny.

Reklama

"Te słowa należy traktować w kategoriach retoryki przedwyborczej" - odpowiada w rozmowie z PAP szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.

Kancelaria Prezydenta poinformowała w niedzielę, że prezydent podpisał nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej. Kancelaria zaznaczyła, że Komorowski - po ogłoszeniu noweli w Dzienniku Ustaw - wystąpi do Trybunału Konstytucyjnego, w trybie kontroli następczej, o zbadanie zgodności z konstytucją trybu jej uchwalenia w zakresie dotyczącym poprawki Senatu wprowadzającej ograniczenie prawa do informacji publicznej.

"Prezydent podpisał ustawę - to zła informacja dla Polaków. Źle się stało, że prezydent nie zaprosił szefów klubów parlamentarnych na rozmowę, abyśmy mogli przedstawić nasze argumenty, przedstawić nasze argumenty za tym, aby tę ustawę zawetować" - oświadczył Napieralski na poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie.

Reklama

Jego zdaniem, PO "pod osłoną nocy wprowadzając poprawkę dziś spowodowała to, że Polacy nie mogą patrzeć na ręce rządzących, Polacy nie mają dostępu do informacji i Polacy nie będą wiedzieć, co się dzieje w poszczególnych ministerstwach i resortach".

"Nie poznamy dziś pełnej informacji dotyczącej na przykład tego tajemniczego inwestora katarskiego, który miał kupić i uratować stocznię w Szczecinie. Nie dowiemy się wielu rzeczy, wielu spraw dotyczącej prywatyzacji. Znów dowiemy się z ust polityków Platformy, że danej ekspertyzy nam się nie pokaże, bo jest ustawa" - mówił Napieralski.

Poseł SLD, "jedynka" warszawskiej listy wyborczej partii, Ryszard Kalisz ocenił zaś, że "to również bardzo źle dla polskiej konstytucji". "Bardzo źle, że pan prezydent Komorowski wchodzi w buty Lecha Kaczyńskiego" - stwierdził.

Reklama

"Na podstawie art. 126 Konstytucji RP prezydent RP stoi na straży przestrzegania konstytucji. A pan prezydent Komorowski, chyba nieświadomie, powiedział nam wyraźnie i jego ludzie, że ma świadomość, że ta ustawa jest niezgodna z konstytucją. A ją podpisał" - powiedział polityk.



W opinii Kalisza, Komorowski "doprowadził do tego, że ustawa niezgodna z konstytucją wchodzi do polskiego porządku prawnego". "Jak to się ma do obowiązku prezydenta czuwania nad przestrzeganiem konstytucji? Nijak się nie ma, panie prezydencie" - oświadczył polityk SLD.

Według Kalisza, polska konstytucja przewiduje dla prezydenta możliwość złożenia wniosku prewencyjnego do TK. Poseł wyjaśnił, iż oznacza to, że w przypadku gdy prezydent ma wątpliwości co do zgodności ustawy z konstytucją, to składa wniosek do TK przed złożeniem pod nią podpisu. "Trybunał się wtedy szybko spotyka i rozstrzyga, czy wątpliwości pana prezydenta są zgodne, czy nie z konstytucją" - tłumaczył polityk Sojuszu.

"Naprawdę przykro mi panie prezydencie, ale naruszył pan artykuł 126. konstytucji. Bardzo pana proszę, niech pan go czyta rano i wieczorem. To są funkcje ustrojowe prezydenta Rzeczypospolitej " - powiedział Kalisz.

Z zarzutami SLD nie zgadza się Kancelaria Prezydenta. "Pan prezydent podpisał tę ustawę w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie, któremu groziłaby gigantyczna kara finansowa za niewdrożenie unijnej dyrektywy" - podkreśliła Trzaska-Wieczorek.

Jak zaznaczyła, przejawem wątpliwości prezydenta co do trybu procedowania nad ustawą, w szczególności nad poprawką ograniczającą dostęp do informacji publicznej - zgłoszoną na etapie senackich prac - jest zapowiedź skierowania ustawy do TK w trybie kontroli następczej.



"Pan prezydent wielokrotnie wyrażał żal, iż procedowanie nad tego typu ustawami budzącymi wątpliwości czy obawy nie jest poprzedzane rzetelną i pogłębioną dyskusją m.in. z organizacjami pozarządowymi" - powiedziała szefowa prezydenckiego biura prasowego. "Szkoda, że tego typu rozważania (polityków) nie są prowadzone na etapie prac legislacyjnych w parlamencie" - podkreśliła.

W piątek 16 września, na ostatnim posiedzeniu Sejmu w mijającej kadencji, posłowie przyjęli senacką poprawkę do nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej. W myśl poprawki wniesionej przez senatora Marka Rockiego (PO), możliwe będzie ograniczenie prawa do informacji publicznej ze względu na "ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa" w dwóch przypadkach - gdy osłabiałoby to pozycję państwa w negocjacjach np. umów międzynarodowych lub w ramach Unii Europejskiej oraz by chronić interesy majątkowe państwa w postępowaniach przed sądami czy trybunałami.

Przeciwko tej poprawce protestowały organizacje pozarządowe, w tym m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka. O zawetowanie ustawy apelował do prezydenta PiS, PJN i SLD.

Komorowski zapowiadał, że ma zastrzeżenia co do trybu prac nad tą ustawą. "Jako prezydent, muszę podjąć decyzję, ważąc między ryzykiem, że Polska zapłaci gigantyczną karę finansową, a chęcią utrzymania czystych zasad procedowania tego rodzaju trudnych ustaw w Sejmie" - mówił w wywiadzie dla PAP.

Napieralski zapowiedział w poniedziałek, że w przyszłej kadencji parlamentu SLD złoży nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej. "Będziemy pracowali po kilkanaście godzin dziennie, aby ta nowelizacja była jak najszybciej, (...) by ta kwestia dot. dostępu do informacji publicznej została zmieniona" - podkreślił szef Sojuszu.