38-letni menedżer i syn założyciela jednej z największych w
Polsce grup medialnych, zmarłego przed dwoma laty Jana Wejcherta, nieoczekiwanie podjął decyzję, że sprzedaje należące do niego 11 proc. akcji koncernu i opuszcza szeregi udziałowców stworzonej przez ojca firmy.
Choć od ogłoszenia decyzji minęły już prawie dwa tygodnie, wciąż nie wiadomo, czy Łukasz Wejchert ostatecznie pożegna się z ITI, zabierając należne mu 300 – 400 mln zł, czy też zamieni przypadający mu majątek na udziały w Onecie i zabierze ze sobą swoje biznesowe dziecko. – Sprawa jest wciąż otwarta – mówi nam osoba zbliżona do transakcji.
Wychodzi? Jestem w szoku
7 listopada, godz. 10. Właśnie rozpoczęło się IAB Forum, największa impreza w polskiej branży internetowej w tym roku. Choć w sali głównej rozpoczyna się otwarcie, w hali wystawienniczej przed stoiskiem Onetu kłębi się tłum. – No i co z Łukaszem. Co? Zostaje, odchodzi? – pyta po kolei każdy, kto podchodzi do stoiska. Sam Wejchert, choć miał brać udział w panelu, na miejscu się nie pojawił.
Zebrani na miejscu pracownicy portalu, w tym menedżerowie, byli zdezorientowani tak samo, jak branża medialno-internetowa. – Co takiego?! – krzyknął do słuchawki bankier inwestycyjny i znajomy Łukasza Wejcherta, do którego zadzwoniłem z pytaniem o komentarz. – Jestem w szoku.
Nikt, kto obserwował trwający od 7 lipca proces sprzedaży TVN, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Większość obserwatorów zakładała, że Wejchert będzie chciał zostać w Grupie Onet. Ta wersja uwiarygodniła się, gdy niecałe dwa tygodnie wcześniej ITI poinformował, że wyłączność na rozmowy w sprawie sprzedaży dostaje francuski koncern Canal Plus. Strony ujawniły, że w grę wchodzi najpierw sprzedaż platformy n, a dopiero w późniejszej perspektywie pozostałych udziałów w TVN. – To perspektywa pięcioletnia – doprecyzował
prezes ITI Wojciech Kostrzewa. Na początek Francuzi mają przejąć tylko „istotny, mniejszościowy udział” w N-Vision, spółce, do której bezpośrednio należy 51 proc. udziałów w TVN. W takiej sytuacji dla wszystkich obserwatorów stało się jasne, że kadra menedżerska – w tym głównie synowie ojców założycieli – zostanie w firmie: Piotr Walter będzie rozwijał telewizję, a Łukasz Wejchert portal Onet.
Z największym portalem w polskim internecie jest związany od 2001 roku, gdy ITI przejął go od Zbigniewa Jakubasa. Moment na zakup nie był dobry: świat znalazł się w samym środku zawieruchy po pęknięciu bańki internetowej. – To był prawdziwy
kryzys. Internet był w bardzo wczesnej fazie rozwoju, dla reklamodawców jedynie ciekawostką, a nie – jak dziś – jednym z głównych kanałów dotarcia do klientów – opowiadał w jednym z wywiadów dla „DGP” Łukasz Wejchert. Choć nie brakowało złośliwych, twierdzących, że Jan Wejchert kupił firmę dla syna, Łukasz nie stanął od razu za jej sterami. Był zbyt młody, za mało doświadczony, a Wejchert świadomy jego ograniczeń.
Droga Łukasza do rodzinnego biznesu rozpoczęła się w Danii, dokąd wyjechał z matką po rozwodzie rodziców. Tam skończył szkołę podstawową i średnią (prestiżową, XVI-wieczną szkołę Herlufsholm z internatem i ostrą dyscypliną). Biznesem młody Wejchert interesował się, zanim odkrył internet. Mieszkając jeszcze w Danii, śledził, co dzieje się na tamtejszej giełdzie i rynku.
Na studia – finanse i ekonomię – trafił do dublińskiego Portobello Business College. Choć pierwszą pracą był browar Carlsberga w Kopenhadze, szybko trafił do bankowości. Najpierw przyjął go bank inwestycyjny Merill Lynch w Londynie, gdzie dostał się na staż i zaczynał od noszenia dokumentów. Po ukończeniu studiów za namową ojca przeniósł się do
Polski i zaczął pracę w ING Barings. Tam zdobywał pierwsze szlify i zaczął dobrze zarabiać. Po dwóch latach przeszedł do Deutsche Morgan Grenfell. To był już awans na wyższy szczebel z większymi zarobkami. Zajmował się pisaniem dużych analiz rynku kapitałowego. – Był zdolny i mu się chciało: pracował po kilkanaście godzin na dobę, ale z czasem zaczynał się nudzić i wiedziałem już, że bankierem inwestycyjnym to nie będzie. Za dużo zaczął już opowiadać o internecie – wspomina jeden z kolegów z pracy z tego okresu.
Zanim ruszył z pierwszym projektem internetowym, ojcu udało się ściągnąć syna do rodzącego się TVN. Łukasz był asystentem jednego z członków zarządu. W głowie cały czas kiełkowały pomysły start-upy. W tym czasie działalność rozkręcały już Wirtualna
Polska, Onet czy o2.pl. Na tej pozytywnej fali powstał TenBit, którego współzałożycielem był też Tomasz Misiak. Firma najpierw obsługiwała w internecie ITI, ale w maju 2000 r. uruchomiła darmową pocztę, a także działy poświęcone grom, kinu i muzyce. Gdy pomysł zaczynał wychodzić na prostą, Onet został przejęty przez ITI. Łukasz Wejchert najpierw był jego wiceprezesem. Szefem został trzy lata później, a TenBit, pierwsze biznesowe dziecko Łukasza, zostało wchłonięte przez portal.
Na coraz trudniejszym rynku internetowym, na którym rękawice portalom rzuciły serwisy społecznościowe – najpierw Nasza-klasa, potem Facebook – Onet jest stale numerem jeden wśród portali z prawie 14 mln użytkowników. – Konsekwentny pasjonat – mówi „DGP” o Łukaszu Wejchercie Grzegorz Tomasiak, prezes Wirtualnej Polski, drugiego portalu na rynku. – To m.in. jego zasługą jest, że Onet od lat utrzymuje się na pozycji lidera wśród portali. Trudno nie zgodzić się z opinią, iż w ostatnich latach nie popełniał istotnych błędów.
Michał Brański, współzałożyciel i członek zarządu Grupy o2, podkreśla, że od tamtego czasu udało się Łukaszowi Wejchertowi wzmocnić pozycję portalu. – Wytrzymał presję rynku, a także korporacji. A przy tym nie przegapił szans rynkowych. W taki sposób powstały takie serwisy, jak Zumi, Onet Vod, Plejada. To zasługuje na uznanie – mówi „DGP” Michał Brański. I dodaje, że jego zdaniem nie da się łatwo zastąpić Łukasza wraz z jego charyzmą wynikającą z posiadania istotnych udziałów i reprezentowania Onetu w ramach ITI. – Jeśliby byłoby prawdą, że Łukasz będzie walczył o przejęcie Onetu, trzymam kciuki – dodaje Brański.
Przyszłość ma wiele scenariuszy
Los Łukasza Wejcherta zastanawia wiele osób w branży. Sprzedając swoje udziały w ITI, do którego oprócz TVN należy też Multikino, Pascal, Legia i „Tygodnik Powszechny”, razem z odpowiednią premią Łukasz Wejchert może otrzymać nawet 400 mln zł. — A może zostanie VC (venture capitalist – red.) – zastanawia się na Facebooku Krzysztof Kowalczyk, wpółzałożyciel firmy doradczej UBIK Business Consulting oraz funduszu HardGamma Ventures, inwestujący w nowe, obiecujące start-upy. – Myślę, że nie powiedział ostatniego słowa w związku z Onetem. Wyjdzie z ITI i zabierze portal – snuje wizje przyszłości jeden z menedżerów Onetu.
Markus Tellenbach, prezes TVN, podkreślił 10 listopada, że Onet nie jest na sprzedaż. Siedzącemu obok niego Łukaszowi Wejchertowi nawet nie drgnęła powieka. W mediach od kilku dni huczało, że Onet będzie sprzedany. – Mówiłem wam wielokrotnie, żebyście nie wierzyli w to, co piszecie – zażartował chwilę potem w rozmowie z dziennikarzami Wojciech Kostrzewa, prezes ITI.
Marzenia o chmurze
Jeśli rzeczywiście myśli o przejęciu Onetu, dlaczego nie zareagował na konferencji? Przecież jest udziałowcem ITI i bez jego zgody nie będzie w ogóle sprzedaży TVN – zastanawiali się analitycy i obserwatorzy. – To nie w jego stylu. Wszyscy uznaliby, że jest twardzielem, ale nic by mu to nie dało. Przeciwnie, odkryłby karty i osłabił swoją pozycję. Łukasz potrafi być cierpliwy i zawsze ma kilka scenariuszy dojścia do obranego celu – mówi nam jeden z jego znajomych.
Obserwatorzy zwracają uwagę, że ostatnie zmiany w Onecie wyglądają tak, jakby portal szykował się do rozstania z TVN. Stacja zabrała treści wideo do swojego serwisu TVNPlayer, a Onet zaczął podpisywać umowy z konkurencją, m.in. TVP i TV Biznes.
Zdaniem naszych rozmówców wśród bankierów inwestycyjnych i w funduszach Wejchert szuka finansowania. Jeśli je znajdzie, dopiero wtedy podejmie decyzję, czy będzie chciał przejąć Onet. – Najpierw musiałby spieniężyć udziały i znaleźć się po drugiej stronie. Dopiero wtedy mógłby składać ofertę na wykup Onetu – mówi bankier zajmujący się przejęciami.
– Niezależnie od tego, że TVN oraz ITI oficjalnie twierdzą, że Onet nie jest na sprzedaż, to nie zdziwiłoby mnie, gdyby po jakimś czasie był. Wszystkie scenariusze są możliwe – uważa Piotr Janik, analityk KBC Securities.
Sam Łukasz na razie milczy. Mówi jedynie, że tak bardzo kocha świat online, że chce skupić się tylko na tym. – W sieci można robić dzisiaj wiele rzeczy. Od cloud computingu (chmury) poczynając... ale na razie na szczegóły jest za wcześnie – dodaje Łukasz Wejchert.