Joński, rzecznik klubu Sojuszu, przypomniał na środowej konferencji prasowej, że Sejm prace nad ustawą o refundacji leków zakończył 12 maja i od tego czasu - według niego - ministerstwo nie wydało żadnych rozporządzeń i aktów wykonawczych w tej sprawie.

Reklama

"Do dzisiaj nie zostały opublikowane obwieszczenia i wykaz leków refundowanych. Co to oznacza? Oznacza to, że od 1 stycznia czeka nas chaos: z jednej strony lekarze nie będą wydawali recept, a z drugiej - pacjenci nie będą mogli kupić leków" - mówił.

Przypomniał też, że od kilkunastu dni mamy do czynienia ze sporem pomiędzy lekarzami i aptekarzami a Ministerstwem Zdrowia, dotyczącym przepisów refundacyjnych. Sprzeciw środowisk lekarskich wzbudzają zapisy ustawy refundacyjnej mówiące, że wypisanie recepty osobie nieuprawnionej ma skutkować nałożeniem kar umownych i obowiązkiem zwrotu kwoty refundacji. Lekarze nie chcą określać na receptach, czy pacjentowi przysługuje refundacja.

W środę sprawą tą ma zająć się sejmowa komisja zdrowia, na posiedzeniu której obecny będzie m.in. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. "Spodziewamy, że dzisiaj na komisji zdrowia minister Arłukowicz przedstawi te wszystkie rozporządzenia, akty wykonawcze, które wyjaśnią dokładnie istotę nowej ustawy tak, aby i lekarze, i pacjenci wiedzieli, co czeka nas od 1 stycznia" - zaznaczył Joński.

Reklama



Według niego, ustawę refundacyjną należałoby znowelizować tak, aby zapisać w niej mechanizm osłonowy polegający na miesięcznym, lub kwartalnym limicie maksymalnych opłat wnoszonych przez pacjentów za leki refundowane. "Mamy do czynienia z ogromnym problemem zbyt wysokich dopłat pacjentów do leków refundowanych - bardzo duża grupa leków jest w ogóle nie refundowana, a te, które są refundowane, są refundowane w minimalnym stopniu. W Polsce pacjent musi dopłacać do leków jedną trzecią ceny, w Niemczech - tylko 7 proc. ceny lekarstwa" - powiedział Joński.

Dlatego też - podkreślił - konieczne jest zapisanie w ustawie refundacyjnej mechanizmów osłonowych.

Reklama

Joński poruszył też sprawę najnowszego raportu NIK na temat komercjalizacji szpitali. Według środowej "Gazety Wyborczej", w dokumencie NIK wskazano m.in., że zamiana szpitali w spółki nie chroni przed długami, a zarabianie na prywatnym leczeniu jest trudne.

Zdaniem Jońskiego, raport NIK świadczy o tym, że poprzedniczka Arłukowicza, zepsuła reformę służby zdrowia. "Pani minister Kopacz przerzuciła kukułcze jajo, czyli problem finansowania szpitali, do samorządów. Po paru miesiącach okazało się, że samorządy i nowe spółki (w które zostały przekształcone szpitale - PAP) sobie nie radzą z utrzymaniem. To pokazuje, że Ministerstwo Zdrowia nie miało żadnego pomysłu na ratowanie szpitali" - ocenił rzecznik klubu Sojuszu.

Zdaniem Balta, raport NIK w jasny sposób pokazuje, że reforma minister Kopacz była błędem, ponieważ skorzystało z niej bardzo niewiele szpitali, a te które skorzystały, wcale na niej nie zyskały. "Tylko kilka szpitali przynosi zyski, czy nie generuje strat, ale są to bardzo małe szpitale, które ograniczyły dostępność do opieki zdrowotnej dla swoich pacjentów, które zredukowały personel, liczbę miejsc w szpitalu, zredukowały też oddziały, które generowały największe koszty" - podkreślił Balt.

Jak dodał, w placówkach tych jednak wydłużyły się kolejki do lekarza, po procedury medyczne. W opinii posła SLD, narusza to zapisaną w konstytucji zasadę dostępności opieki zdrowotnej dla każdego obywatela. "Dziś ten pomysł pani Kopacz to służba zdrowia dla bogatych, a umierania - dla biednych" - ocenił.

Raport NIK dotyczy 15 z ponad 100 szpitali zamienionych przez samorządy w spółki. Powodem komercjalizacji niemal zawsze była zła sytuacja podmiotu. Tylko co trzeciemu kontrolowanemu szpitalowi udało się nie popaść znów w długi. Według NIK na plus wychodzą szpitale, w których komercjalizacja wiązała się ze znaczną reorganizacją.