Poszło o wywiad, jakiego poseł PiS Stanisław Pięta udzielił "Super Expressowi". Dziennikarz pytał polityka, czy wycofa się ze swoich słów, że "gejowski faszyzm nie przejdzie". Tak z mównicy sejmowej rzucił poseł Pięta, gdy lewica zaproponowała wprowadzenie kar więzienia za - jak pisze tabloid - znieważanie homoseksualistów.

Reklama

Nie wycofałbym z mojego przemówienia ani jednej litery - odparł polityk PiS. I argumentował:

Dziś w przedszkolach w zachodniej Europie mamy do czynienia z przymusową indoktrynacją. Pięcioletnim dzieciom wmawia się, że dwoje rodziców tej samej płci to nic dziwnego, bo przecież najważniejsza jest miłość - oburzał się Stanisław Pięta.

Newspix / MAREK KLIMEK

Poseł Ruchu Palikota Andrzej Rozenek na podstawie tych wypowiedzi postawił śmiałą tezę.

Reklama

Jeżeli trzymać się jednej z teorii psychiatrycznych, trzeba stwierdzić, że osoba, która w tak ostrych słowach atakuje kogoś za jego odmienność seksualną, sama ma problem z akceptacją własnej orientacji - stwierdził poseł Rozenek w rozmowie z „Super Expressem”.

Może to forma przyznania się do swojej orientacji? - zastanawiał się parlamentarzysta Ruchu Palikota. - Jeśli tak, to zachęcam pana posła do odwagi i coming-outu. Będzie to z pożytkiem dla niego i całego środowiska gejowskiego w Polsce, które przyjmie go zapewne z otwartymi ramionami. Jeżeli sobie z tym nie radzi, proponuję wizytę u terapeuty lub rozmowę z Robertem Biedroniem, który doradzi, jak to zrobić - ironizował Andrzej Rozenek.