Jak podkreślił Biedroń na środowej konferencji prasowej w Sejmie Ruch Palikota chce też zmian w Regulaminie Sejmu, by komisja ustawodawcza nie mogła uznać jakiegoś projektu za niedopuszczalny. Taka opinia komisji pozwala dziś marszałkowi Izby nie nadać projektowi dalszego biegu.

Reklama

Chcielibyśmy zaapelować do marszałkini Kopacz o wyjaśnienia i refleksję. Marszałkini Kopacz powinna rozważyć rezygnację z funkcji, nie radzi sobie jako funkcjonariusz publiczny, nie radzi sobie jako druga osoba w państwie. Jeżeli ta rezygnacja nie nastąpi, będziemy zmuszeni do złożenia wniosku o odwołanie marszałka Sejmu - powiedział Biedroń.

Apel RP ma związek z wtorkową publikacją "Gazety Wyborczej", która napisała, że Kopacz "nie nadaje wybranym projektom numeru druku sejmowego i nie wnosi pod obrady, lecz posyła komisji ustawodawczej do zaopiniowania". "GW" zwraca uwagę, że Kopacz miała wątpliwości do projektów dotyczących in vitro, związków partnerskich czy uzgodnienia płci, autorstwa klubów SLD i Ruchu Palikota.

To Sejm i Senat mają inicjatywę ustawodawczą i to one powinny decydować o tym, co dalej dzieje się z projektami, nie grupa dość przypadkowo wybranych 30 posłów z komisji ustawodawczej - uważa Biedroń. Tryb jest taki - trzy czytania, w tym na posiedzeniu Sejmu i nie ma innego trybu konstytucyjnego. Ktoś próbuje obchodzić ten tryb, a tym ktosiem jest marszałkini Kopacz - podkreślił. Jak zaznaczył, chciałby, żeby "to większość parlamentarna zdecydowała, jaki jest los tej ustawy - przejdzie czy nie przejdzie". Ale róbmy to fair i w sposób transparentny - dodał.

Na wtorkowej konferencji prasowej Kopacz odpierała zarzuty "GW". Podkreślała, że to nie komisja ustawodawcza decyduje, czy Sejm zajmie się konkretnym projektem ustawy. W jej ocenie, komisja ustawodawcza, kierowana przez Wojciecha Szaramę (PiS), pracuje "mozolnie i starannie". Dodała jednocześnie, że komisja ma prawo do takiej ilości ekspertyz, jakie sobie tylko zamówi.

Dla mnie jakiekolwiek określenie +niszczarki+ jest krzywdzące, w sytuacji, w której żaden z tych projektów ustaw, skierowanych do komisji ustawodawczej, poza jednym, który został wycofany przez wnioskodawców i drugim, który miał miażdżące opinie, nie został zniszczony - mówiła we wtorek Kopacz (materiał w "Wyborczej" nosił tytuł "Niszczarka sejmowa" - PAP).

Zgodnie z Regulaminem Sejmu marszałek odwoływany jest na wniosek złożony przez co najmniej 46 posłów i imiennie wskazujący kandydata na nowego marszałka. Sejm odwołuje i wybiera marszałka bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, w jednym głosowaniu. Klub RP ma 43 posłów, więc samodzielnie takiego wniosku złożyć nie może.

Reklama

Biedroń zapowiedział, że będzie namawiał "przyjaciół z SLD" do podpisania się pod ewentualnym wnioskiem o odwołanie Kopacz. Nie spodziewam się, że podpisze się pod nim Leszek Miller, bo nie chciał się podpisać pod wnioskiem o odwołanie ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Miller jest coraz bardziej agentem PO-PiSu niż przewodniczącym SLD - ocenił poseł.

Biedroń powiedział także, że do przygotowanego przez niego projektu ustawy o związkach partnerskich były dodatkowo 24 opinie, które od marca wpływały do Sejmu, a nie tylko trzy ekspertyzy, jak twierdziła marszałek Sejmu. Według Biedronia, szef Kancelarii Sejmu Lech Czapla wysłał prośbę o konsultację do około 40 podmiotów, z których część odpowiedziała, m.in. województwo zachodniopomorskie, województwo lubuskie, Krajowa Izba Rewidentów, Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa. "Opinie są różne" - zauważył poseł RP.

Jak zaznaczył, te opinie nie zostały przedstawione ani jemu, jako przedstawicielowi wnioskodawców, ani komisji ustawodawczej, która opiniowała projekt. Zostały ukryte przez panią marszałkinię. Rzecz skandaliczna. W ten sposób manipuluje się opinią publiczną - uważa Biedroń. Dlaczego ich nie poznaliśmy? Co się stało? Zginęły? Burdel jakiś jest w Kancelarii Sejmu? - pytał.

W jego ocenie, marszałek Sejmu, który ceduje decyzję o tym, czy dany projekt przechodzi do dalszych prac czy nie, na grupę 30 posłów, którzy w większości nie mają wykształcenia prawniczego, jest jakąś patologią sejmową.

Dlatego klub Ruchu Palikota będzie proponował zmiany w Regulaminie Sejmu. Propozycja ma dotyczyć art. 34 ust.8 regulaminu, zgodnie z którym "projekty, co do których istnieje wątpliwość, czy nie są sprzeczne z prawem marszałek Sejmu, po zasięgnięciu opinii Prezydium Sejmu, może skierować celem wyrażenia opinii do komisji ustawodawczej"; komisja może większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy członków zaopiniować projekt jako niedopuszczalny. Projektowi zaopiniowanemu jako niedopuszczalny marszałek Sejmu może nie nadać dalszego biegu.

Wedle pomysłu klubu RP, komisja ustawodawcza miałaby być pozbawiona możliwości uznania projektu za niedopuszczalny.

Ponadto zmiana miałaby dotyczyć art. 34 ust. 3, który dotyczy konsultacji przed skierowaniem projektu do pierwszego czytania. RP chciałoby wprowadzić zasadę, że o wynikach konsultacji informowane byłoby Prezydium Sejmu i poseł wnioskodawca.