Dłuższej kadencji chce ponad 80 lokalnych włodarzy ze Zrzeszenia Prezydentów, Burmistrzów i Wójtów Województwa Lubuskiego. Stanowisko w tej sprawie trafiło już m.in. do kancelarii premiera, parlamentu i największych korporacji samorządowych.
Zdaniem samorządowców po ponad 20 latach istnienia samorządu terytorialnego czas na zmiany. Ich zdaniem 4-letnia kadencja to za mało. Postulują więc, by okres sprawowania władzy wydłużyć do 5 – 6 lat.
Przyjęcie jedynie 4-letniej kadencji organu wykonawczego nie jest rozwiązaniem wystarczającym do efektywnego zarządzania gminą i skutecznego realizowania wieloletnich prognoz finansowych dla niej uchwalanych – twierdzą lubuscy samorządowcy. – Nie jest prawdą, że większe inwestycje da się zrealizować w ciągu roku czy dwóch lat. Sam tylko proces planistyczny i negocjacje trwają po kilka lat, a wydanie konkretnej decyzji w sprawie – zwłaszcza wobec coraz większych obostrzeń prawnych, np. w sprawach środowiskowych – w ciągu jednej kadencji jest utrudnione lub niemożliwe – dodają.
Kolejnym mankamentem według nich jest też to, że przyjęcie wyborów na jesieni zmusza nowo wybranych włodarzy do pracy na budżecie uchwalonym jeszcze przez poprzedników.
Reklama
Nie chodzi nam o ochronę stanowisk, lecz o aspekty prawne, które utrudniają efektywne zarządzanie gminą – tłumaczy Natalia Walewska-Wojciechowska, dyrektor biura zrzeszenia. Dodaje, że zbyt krótkie kadencje mają czasami negatywny wpływ na współpracę transgraniczną z niemieckimi landami. Szczególnie wtedy, gdy nowo wybrany włodarz musi się wdrażać od zera w już rozpoczęte projekty.
Reklama
W samorządzie gminnym Saksonii kadencja rady gminy wynosi 5 lat, a burmistrz wybierany jest co 7 lat. Z kolei w Brandenburgii radni obejmują stanowiska na 5 lat, a burmistrz – aż na 8 lat.
W apelu o przedłużenie kadencji chodzi też po części o większe uniezależnienie władz wykonawczych od radnych. Miałoby to uchronić gminę przed paraliżem decyzyjnym w sytuacji, gdy np. wójt jest skonfliktowany z większością radnych.
Zdania ekspertów co do możliwości wydłużenia kadencji lokalnych włodarzy są podzielone. Profesor Jerzy Regulski, prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, uważa, że warto przynajmniej rozpocząć dyskusję nad zmianami w sektorze samorządów. – Konieczna jest analiza funkcjonowania samorządu i dokonanie pewnych modyfikacji, aby je usprawnić. Jeśli przedłużylibyśmy kadencję samorządowców, trzeba by stworzyć narzędzia kontroli tych władz. Obywatele muszą mieć poczucie udziału w sprawowaniu władzy. Bez tego przedłużanie kadencji zmniejszy to poczucie – mówi.
Sceptycznie do sprawy podchodzi dr Aleksander Nelicki z Instytutu Badań i Ekspertyz Samorządowych Uczelni Łazarskiego. – Kadencyjność władz jest urokiem demokracji. Powierzenie komuś władzy np. na 7 lat może być jak skok do wody, gdy nie wiadomo, co leży na dnie – mówi.
Dłuższa kadencja może faktycznie być korzystna, jeśli na czele gminy stoi odnoszący sukcesy włodarz. Ale może być też bardzo niebezpieczna, jeśli przedłuża agonię gminy, której zwierzchnik niewiele robi. W Polsce jest ok. 200 samorządów – ok. 7 proc., które ani razu nie wystąpiły o dotacje unijne. Jak przypuszcza prof. Regulski, by się nikomu nie narazić, utrzymać status quo.