Po wybuchu afery taśmowej i przyjęciu dymisji ministra rolnictwa Marka Sawickiego, Donald Tusk zapowiedział przyjrzenie się obsadzaniu stanowisk w spółkach Skarbu Państwa. Politycy i komentatorzy zwracają jednak uwagę, że owo wietrzenie w większym stopniu niż PSL będzie dotyczyło tych, którzy zostali wciągnięci m.in. do rad nadzorczych przez polityków Platformy.



Reklama

Premier jest zmuszony przejrzeć folwark, który zbudowała PO - mówi w rozmowie z "Polską The Times" Paweł Piskorski, przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, niegdyś ważny polityk PO. W jego ocenie afera taśmowa uczyniła z ludowców kozła ofiarnego. Jak twierdzi bowiem, Platforma w rozdawaniu stanowisk znajomym i rodzinie bije ludowców na głowę.

Podobną opinię prezentuje Krzysztof Janik, były minister spraw wewnętrznych w czasie rządów lewicy. Stwierdza on, że PO w nominowaniu znajomych niewiele ustępuje ludowcom, a zawłaszczanie państwa przybrało ogromne rozmiary.

- Cicha zgoda na tego typu praktyki prowadzi do sytuacji, w której elity polityczne są coraz bardziej miałkie - mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, dr Wojciech Jabłoński.

Problem zdaje się dostrzegać sam Donald Tusk. Na konferencji prasowej po przyjęciu dymisji Marka Sawickiego przyznał, że nie wystarczy nie być przestępcą, trzeba także umieć zachowywać się przyzwoicie, jeśli chodzi o sposób wynagradzania swojej pracy i swoich współpracowników w agencjach i spółkach z udziałem Skarbu Państwa.