Chodzi o Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych, warszawski think tank zajmujący się tematyką międzynarodową. Kierują nim dwaj byli działacze Samoobrony: były rzecznik partii Mateusz Piskorski i dawny szef partyjnego biuletynu Marcin Domagała.
Początki centrum wiążą się z nazwiskiem Aleksieja Koczetkowa, szefa rosyjskiej organizacji CIS-EMO, która za pieniądze Kremla jeździ po terytorium byłego Związku Radzieckiego i obserwuje wybory. Jego raporty są zawsze zgodne z linią rosyjskich władz.
Jeśli wygrywa kandydat Kremla, wybory są uczciwe. Jeśli dzieje się inaczej, to głosowanie trzeba powtórzyć. Wyborczy biznes jest dochodowy: za każdą misję Koczetkow dostaje z Moskwy po kilkaset tysięcy złotych.
Z tych pieniędzy musi opłacić pobyt grupy obserwacyjnej, reszta trafia do jego kieszeni.
Jak ustalił „Newsweek”, przyjaźń Piskorskiego i Koczetkowa na dobre rozkwitła po wyborach 2007 r. Koczetkow w tym czasie mieszkał w apartamencie w Wilanowie i zaczynał rekrutować ludzi na misje. Piskorski był jego pośrednikiem.
Ściągał byłych polityków Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Domagała mówi "Newsweekowi", że ECAG zerwał współpracę z Koczetkowem w trosce o swój wizerunek: - Wszyscy strasznie się jeżyli na to nazwisko, chyba gdzieś nawet padło, że to jakaś razwiedka [chodzi o rosyjski wywiad]. Koczetkow z kolei twierdzi, że to on zakończył współpracę.
Ale misje wyborcze to tylko część działalności ECAG. Dwa lata temu trzech ekspertów Centrum – w tym Piskorski i Domagała – poleciało do Libii, w której trwała akurat wojna. Reżim Kadafiego zapewnił im hotel i wyżywienie. W Trypolisie Domagała paradował w kadafistowskiej chuście, a cała trójka wystąpiła na propagandowym spotkaniu z członkami libijskiego rządu. Teraz eksperci ECAG przygotowują wyprawę do Syrii; mają się tam spotkać z przedstawicielami reżimu Baszara al-Asada.