Piotr Gliński został zaprezentowany przez szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w sobotę podczas konwencji poprzedzającej marsz "Obudź się Polsko", zapowiedział, że za kilka tygodni PiS złoży wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska.

Reklama

By doprowadzić do zmiany rządu, trzeba zgromadzić w Sejmie większość co najmniej 231 głosów. Sejm wyraża Radzie Ministrów wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów na wniosek zgłoszony przez co najmniej 46 posłów i wskazujący imiennie kandydata na premiera.

Czy Piotr Gliński ma szansę zastąpić Donalda Tuska na fotelu premiera? Z pierwszych doniesień płynących z Sejmu wynika, że nie.

Przeciwko inicjatywie konstruktywnego wotum nieufności z Glińskim jako kandydatem na szefa nowego rządu opowiedzieli się przedstawiciele koalicji PO-PSL oraz Ruch Palikota. Solidarna Polska zaproponowała PiS rozmowę o wyłonieniu wspólnego kandydata prawicy na premiera, zaś reprezentant SLD ocenił, że PiS popełnił błąd nie przeprowadzając w Sejmie konsultacji przed zaprezentowaniem kandydata na szefa nowego rządu.

Przedstawiając kandydata PiS na premiera, Jarosław Kaczyński stwierdził, że to człowiek o wysokiej pozycji naukowej i bardzo wysokich kompetencjach, jeśli chodzi o rozeznanie sytuacji w Polsce.

Gliński przedstawił pięć zadań gabinetu, którym chciałby kierować:

1. Zastąpienie obecnej Rady Ministrów rządem ekspertów
2. Natychmiastowe wprowadzenie w życie decyzji zmierzających do przeciwdziałania kryzysowi gospodarki, państwa i społeczeństwa
3. Sprawne administrowanie krajem
4. Przedstawienie wizji rozwojowej Polski oraz strategii wprowadzania niezbędnych, długofalowych reform
5. Zmiana stylu uprawiania polityki w Polsce - by była ona "uczciwą rozmową o dobru wspólnym", Polsce i Polakach.



Reklama

Program rządu, którym miałby kierować zwierałby "osiem priorytetowych obszarów działań": praca i gospodarka, państwo i instytucje publiczne, edukacja i wychowanie, społeczeństwo obywatelskie i samorządy, rodzina, wieś i rolnictwo, wykorzystanie środków europejskich, bezpieczeństwo i walka z korupcją.

Komentarze polityków PO na temat szans na odwołanie obecnego rządu były jednoznaczne. Oceniali, że PiS jest niezdolny do skutecznego przeprowadzenia w Sejmie wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla obecnego rządu. - Profesor Gliński uwierzył, że może być premierem, mimo istnienia w Sejmie stabilnej większości (dla obecnego rządu). Mam wrażenie, że to matrix - powiedziała dziennikarzom posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska.

Wicepremier, szef koalicyjnego PSL Waldemar Pawlak ocenił, że kandydatura Glińskiego może być głosem w debacie, bez większych szans na sukces w parlamencie. Zdaniem Pawlaka Gliński to bardzo ciekawa postać, naukowiec z dorobkiem i może, wobec tego, być nastawiony na poszukiwanie kompromisu i współpracy.

Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek zapowiedział, że jego klub nie poprze kandydatury Glińskiego, ani koniecznego do odwołania obecnego rządu wniosku. - Jest koalicja PO-PSL, my opozycji nie będziemy pomagać ani odwoływać ministrów, ani tym bardziej odwoływać premiera - powiedział Kłopotek.

Szef RP Janusz Palikot nazwał kandydaturę Glińskiego: śmieszną. Dopytywany, czy Ruch będzie rozmawiał z Glińskim, powiedział, że nie. Lider Ruchu po raz kolejny zaapelował też do premiera Donalda Tuska o stworzenie autorskiego rządu - czyli rządu mniejszościowego, bez PSL, ale z poparciem RP.

Z kolei Solidarna Polska podtrzymała swoje stanowisko, że najlepszym kandydatem na stanowisko premiera byłby europoseł SP Tadeusz Cymański. Według lidera SP Zbigniewa Ziobry, jeśli myśleć poważnie o konstruktywnym wotum nieufności, to trzeba przedstawić kandydata, który jest powszechnie znany, akceptowany, który rozumie sprawy publicznie i który może budować kompromisy. Ziobro zaproponował, aby debata między Glińskim a Cymańskim wyłoniła wspólnego kandydata polskiej prawicy na premiera.

Natomiast polityk SLD Grzegorz Napieralski podkreślił, że bez rozmów liderów klubów parlamentarnych trudno mówić o ewentualnym poparciu SLD dla kandydata PiS na premiera. Jego zdaniem trudno obecnie ocenić miarodajnie kandydata PiS na premiera, bo jest on za mało znany i nie przedstawił jak do tej pory składu swojego rządu. Napieralski uważa, że Kaczyński popełnił błąd, nie podejmując konsultacji przed ogłoszeniem tej kandydatury.