W wywiadzie dla "Wprost" Piechociński zapowiedział, że za dwa lata przekaże władze w partii młodszemu pokoleniu. - Przekażę to znaczy, że będę współuczestniczył w sprawowaniu tej władzy z liczną rzeszą nowych, wybitnych działaczy, takich jak minister pracy Kosiniak-Kamysz. Tego typu ludzi będę promować, a nie takich o mentalności wasala - zaznaczył nowy lider PSL.
- Robiłem wszystko, żeby Waldek odszedł jak państwowiec. Proponowałem mu datę dymisji 31 marca. Chciałem, by odszedł wiosną przyszłego roku, kiedy "zderzaki" premiera Tuska w zderzeniu z kryzysem, rozczarowaniem społecznym będą mogły być wymienione - tłumaczył polityk.
Jak przypomniał nowy szef PSL na IX zjeździe wojewódzkim w Kielcach Waldemar Pawlak wyszedł na mównicę powiedział, że Piechociński gryzie go od 20 lat po kostkach i warto byłoby, żeby zmierzyli się w twardej, rycerskiej walce. - Myślę, cholera, od roku mówię, że będę się ubiegał o godność prezesa, a Waldek mnie zgina do nogawek swoich spodni?! Trochę mnie to poirytowało i poniosło w przemówieniu jak nigdy dotąd. Sala bisowała po parokroć! Choć nie proponowałem, bo nie mogłem przecież proponować, że rozdam wszystkie stołki świata i wszystkie cytrusy władzy, jak tylko zostanę prezesem. I tym bardziej cieszy mnie to zwycięstwo, bo obiecałem ciężką pracę, pot, krew i łzy - mówił Piechociński.
- A premierowi Tuskowi zaproponuję, aby była prosta logika - wyciągająca wnioski z taśm Serafina - jeden człowiek z kompetencjami, ze zdanym egzaminem, w jednej radzie nadzorczej, nie więcej - mówił Piechociński.