Przygotowaliśmy założenia takiej ustawy, które zostały przekazane do kancelarii prawnej, aby ubrać je w konkretne zapisy. Projekt powinien być gotowy na początku roku; myślę, że styczeń to realny termin - potwierdził w rozmowie z PAP Marcin Kierwiński, warszawski poseł PO, który bierze udział w pracach nad projektem.

Reklama

Tam, gdzie zwrot nieruchomości jest możliwy - czyli m.in. pod warunkiem, że nie została ona zagospodarowana na tzw. cele publiczne, a wyrysy działek są identyczne jak przed wojną - nieruchomość byłaby oddawana byłym właścicielom (lub ich spadkobiercom) w użytkowanie wieczyste; czyli byłby to de facto zwrot w naturze - tłumaczy Kierwiński. Byli właściciele mogliby wówczas zdecydować, czy wolą zwrot nieruchomości w naturze, czy odszkodowanie - pieniężne lub w formie nieruchomości zamiennej.

Cele publiczne byłyby definiowane zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami, zatem do b. właścicieli nie wróciłyby m.in. grunty wydzielone pod drogi publiczne, linie kolejowe, lotniska, ale też nieruchomości, w ramach których działają sądy, prokuratury, szkoły, przedszkola czy domy opieki społecznej.

PO chce zapisać w projekcie, że nie dojdzie do restytucji nieruchomości, które zostały sprzedane osobom trzecim. Miasto nie zwracałoby też nieruchomości sklasyfikowanych jako zabytki.

Tam gdzie zwrot nieruchomości nie będzie możliwy, powinna istnieć możliwość wystąpienia o odszkodowanie kompensujące straty - zaznaczył poseł PO.

Jak podkreślił, problemem jest znalezienie mechanizmu finansowania tych odszkodowań.To mogłyby być papiery długoterminowe emitowane przez miasto ze wsparciem budżetu, czy poprzez budżet państwa, albo skorzystanie z istniejącego funduszu reprywatyzacyjnego. Tutaj na pewno czeka nas jeszcze poważna dyskusja uwzględniająca aktualną sytuację budżetu państwa - przyznaje Kierwiński. Według założeń do projektu ustawy dekretowej formą odszkodowania mogłaby być też nieruchomość zamienna.

Osoby, które nie złożyły tzw. wniosku dekretowego w trybie przewidzianym dekretem Bieruta, miałyby natomiast prawo wystąpienia o rekompensatę. Kierwiński nie chciał przesądzać o wysokości takiej rekompensaty. Z kolei źródła PAP zbliżone do autorów projektu poinformowały, że rozważana jest m.in. rekompensata na poziomie 20 proc. wartości nieruchomości.

Reklama

Ważne jest dla nas, aby w którymś momencie zablokować obrót tymi roszczeniami. To, co się dzieje dzisiaj, to wolna amerykanka. Do miasta zgłaszają się często nie prawowici właściciele, ale ludzie, którzy w jakiś sposób pozyskali od nich roszczenia - podkreśla Kierwiński. Dlatego PO chce zapisać w ustawie termin, po którym dochodzenie roszczeń byłoby już niemożliwe, wstępnie proponowany termin to 12 miesięcy, licząc od wejścia w życie ustawy. Musi to być dokładnie sprawdzone pod kątem konstytucyjności - zaznacza Kierwiński.

Polityk PO przyznaje, że kluczową sprawą dla przeprowadzenia ustawy przez Sejm jest bezpieczeństwo finansów publicznych. Pytany o szacunkowe koszty ustawy, Kierwiński mówi: Opieraliśmy się na szacunkach sporządzonych przez miasto. Cała wartość gruntów zabranych dekretem Bieruta może - na dzisiejsze pieniądze - przekraczać 20 mld zł. W tym momencie nikt nie jest w stanie określić realnie m.in. tego, ilu prawowitych właścicieli nie miało spadkobierców. Część nieruchomości została już oddana, do niektórych nikt nie zgłasza roszczeń.

Ustawa nie zatrzyma biegu spraw o odszkodowania, jakie toczą się przeciwko miastu przed sądami. Kierwiński przyznaje, że procesy, jakie w związku z dekretem Bieruta przegrywa miasto, to jedna z głównych motywacji do kompleksowego uregulowania kwestii własnościowych w stolicy.

W założeniach do projektu budżetu m.st. Warszawy na rok 2013 określono zapotrzebowanie na środki związane z ewentualną realizacją roszczeń z tytułu odszkodowań reprywatyzacyjnych na lata 2012-2014 na 1,4 mld zł. W ramach Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2012-14 zarezerwowano na ten cel 426 mln zł. Ratusz ocenia, że pełne pokrycie roszczeń odszkodowawczych i odszkodowań związanych ze zmianą planów zagospodarowania przestrzennego przekracza bieżące możliwości budżetowe miasta.

Kiedy projekt autorstwa grupy warszawskich posłów PO będzie gotowy, trafi do dyskusji w klubie parlamentarnym. Mamy nadzieję, że w pierwszym kwartale 2013 r. będziemy mogli złożyć projekt w lasce marszałkowskiej - mówi Kierwiński.

Dekret z 26 października 1945 r. O własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy, podpisany przez ówczesnego prezydenta Polski Bolesława Bieruta, objął obszar Miasta Stołecznego Warszawy. Skutkiem wejścia w życie dekretu (21 listopada 1945 r.) było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez Gminę Miasta Stołecznego Warszawy, a w 1950 r. przez Skarb Państwa - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego.

Dekretem z 1945 r., uzasadnianym racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu, objęto około 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości.

W myśl dekretu właściciele gruntów mogli w ciągu sześciu miesięcy od dnia objęcia działek w posiadanie przez gminę zgłosić wnioski o przyznanie im na tych terenach prawa wieczystej dzierżawy z czynszem symbolicznym lub prawa zabudowy za symboliczną opłatą. Składane w tej sprawie wnioski pozostawały jednak często bez rozpatrzenia lub wydawano decyzje odmowne, bez podawania podstaw prawnych. Wiele osób nie złożyło w ogóle wniosków, ponieważ np. znajdowały się w więzieniach, przebywały za granicą lub nie zostały poinformowane o takiej możliwości.

Na początku grudnia 2007 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że to Skarb Państwa ma pokryć koszty wszystkich decyzji wydanych m.in. przez rady narodowe, urzędy gmin, województw przed 27 maja 1990 roku - przed reformą administracji. Dotyczy to m.in. decyzji wywłaszczeniowych, które powoływały się na ustawę nacjonalizacyjną, na dekret o reformie rolnej, a także na dekret Bieruta.

W 2008 r. działkę, obecnie część pl. Defilad i parku w pobliżu Pałacu Kultury i Nauki odzyskał Tadeusz Koss, który zabiegał o to od początku lat 90. To jednak tylko jedna z wielu spraw dot. dekretu Bieruta.

Decyzją stołecznego ratusza ponad 1 ha działki, która po wojnie stała się częścią Ogrodu Saskiego, odzyskali spadkobiercy rodziny hr. Zamoyskiego. W 2010 r. prawo do tzw. Pałacu Biskupów Krakowskich (o szacunkowej wartości ok. 100 mln zł) odzyskała córka przedwojennego właściciela. Z kolei Sąd Okręgowy w Warszawie w 2009 r. zasądził ok. 5,6 mln zł odszkodowania od Skarbu Państwa rodzinie Czetwertyńskich za nieistniejący już pałacyk, który jeszcze w okresie stalinowskim stał na gruncie, gdzie obecnie znajduje się ambasada USA.

Teren pod Stadionem Narodowym o powierzchni 10 ha chcą odzyskać Spadkobiercy Arpada Chowańczaka i Aurelii Czarnowskiej. Na początku lipca Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzje ministra transportu, odmawiające im prawa do tych gruntów. Resort wniósł skargę kasacyjną do NSA.