Dorota Kalinowska: "Zgłoszę do MSW publiczną zbiórkę dla Rokity", zapowiedział Pan wczoraj na Twitterze. Są już konkretne kroki?
Marek Migalski: Nie, a to dlatego, że człowiek jest mądry poprzednią wojną. Okazuje się, że w sprawie publicznej zbiórki powinienem się zwrócić do resortu administracji i cyfryzacji. Po drugie, jak doradzili mi na Twitterze prawnicy i Kataryna, być może lepszym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby podanie przez Jana Rokitę numeru konta. Chętni mogliby tam wpłacać datki nie większe niż 4 tys. zł.
Kiedy zapadnie decyzja, które z tych rozwiązań wejdzie w życie?
Jeszcze dziś będzie rozmawiał ze swoimi prawnikami, co będzie bardziej efektywne. Ale wcześniej skontaktuję się z Janem Rokitą i zapytam, co on w ogóle o tym sądzi.
Do tej pory się Pan jeszcze z nim nie skonsultował?!
Nie, wpis na Twitterze to był impuls serca - napisałem go, kiedy oglądałem program z jego udziałem. Dziś zdaję sobie sprawę, że takie działanie może być teraz odczytane jako niezręczność, choć takie głosy do tej pory do mnie nie dotarły.
Jakie jest w ogóle zainteresowanie tematem zbiórki - bo tylko o tym wcześniej była mowa - na Jana Rokitę?
Trzy osoby złożyły deklarację wpłat 500 zł. Z reguły jednak chętni chcą dawać od 100. W przeważającej części, to jednak przede wszystkim wyrażanie wsparcia, bez podawania konkretnych kwot.
Dlaczego za Janem Rokitą politycy stają murem, a nie stało się tak, kiedy Krzysztof Wyszkowski procesował się z Lechem Wałęsą za nazwanie go "Bolkiem"?
To nieprawda - dużo osób stanęło za Wyszkowskim. Była reakcja, on także znalazł przyjaciół, choć być może skala działań była mniejsza ze względu na charakter samego środowiska.
Jest Pan w ogóle za zakazem karania polityków?
Absolutnie nie. Politycy nie powinni być chronieni ustawowo - oni nie mogą być traktowani jak święte krowy. W przypadku Jana Rokity potrafię zrozumieć wyrok - słowa, które padły, mogły być obraźliwie - ale zasądzenie ponad 300 tys. zł dla osoby, która nie ma stałego dochodu, a nie np. dla europosła, to jest ruina finansowa. Poza tym dzieje się to w czasie, kiedy okazuje się, że nie ma możliwości skazania Czesława Kiszczaka, Wojciecha Jaruzelskiego czy też, kiedy dochodzi do uniewinnia Stanisława Kociołka.
"Litość trzeba mieć dla głodujących dzieci w Afryce, a nie polityków" - przekonuje tymczasem Leszek Miller. Po co wkładać kij w mrowisko?
Moja deklaracja to reakcja na konkretną sytuację. Nie chodzi o dokładanie do pieca. Im szybciej zaczniemy działać, tym - w moim przekonaniu - lepiej.
Czy w tej sytuacji widok Jana Rokity na włoskim tarasie i jego żal nad swoim losem - jak zauważają niektórzy - nie jest dziwny?
Nie będę tego oceniał. Nie zajmuję się tym, kto jak wygląda i na jakim tle pozwolił sobie zrobić zdjęcie.