Prokuratura wszczęła śledztwo w maju tego roku po otrzymaniu donosu. Jego autor szczegółowo opisywał w nim, że 50 tys. zł miał wręczyć Neumannowi przedsiębiorca Andrzej M., wiceprezes jednego ze stowarzyszeń medycznych i prezes jednego z warszawskich centrów medycznych.
Neumann miał rzekomo wziąć pieniądze w zamian za lobbing na rzecz finansowania warszawskich klinik okulistycznych. Autor donosu twierdził, że do przekazania łapówki doszło w Honoratce - restauracji położonej przy ulicy Miodowej w Warszawie, naprzeciwko resortu zdrowia. Często stołują się w niej urzędnicy ministerstwa.
Mamy zawiadomienie osoby fizycznej o podejrzeniu wzięcia łapówki przez wiceministra Neumanna w związku z próbą odstąpienia od kontroli kliniki. Tutaj nie ma obecnie uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa, trwa postępowanie sprawdzające - wyjaśniał początkowo rzecznik Prokuratury Okręgowej Przemysław Nowak.
Potem jednak prokuratura wszczęła śledztwo - po uzyskaniu od generalnego inspektora finansowego informacji, że na konto wiceministra dokonano wpłaty dużej kwoty pieniędzy. Sprawdzono billingi i SMS-y wszystkich wytypowanych osób. Poszukiwano także autora donosu. Prześwietlono osoby o takim samym nazwisku jak to widniejące pod pismem. Miał to być były pułkownik i pracownik resortu zdrowia. W dokumentach z kadr ministerstwa nikogo takiego jednak nie odnaleziono. Miesiąc temu w charakterze świadka, a nie podejrzanego, przesłuchano Sławomira Neumanna. Zeznał on, że do restauracji Honoratka nigdy nie chodził. Przedstawił też dowody na to, że wpłata na jego konto to w rzeczywistości było wyłącznie przeksięgowanie w biurze maklerskim posiadanych przez niego akcji. Prokuratorzy przystąpili więc do zamykania śledztwa. Decyzja o umorzeniu ma niedługo zostać przelana na papier.
Reklama
Donos na wiceministra zdrowia trafił do prokuratury kilka miesięcy po publikacji w tygodniku „Wprost”. W artykule „Jeszcze zdrowszy przekręt” opisano, jak Neumann miał walczyć o interesy prywatnej klinki zajmującej się leczeniem wzroku. Wiceminister miał nagabywać ówczesną prezes NFZ Agnieszkę Pachciarz, dzwoniąc i przesyłając pisma, w których domagał się wyjaśnień, na jakim etapie jest rozpatrywanie sprawy kliniki. Neumann zapewniał, że występował do ówczesnej prezes NFZ w sprawie wypowiedzenia umowy Sensor Clinic, ale wyłącznie z prośbą o przestrzeganie ustawowych terminów. Twierdził, że wszystkie działania były prowadzone otwarcie, pismami w trybie nadzoru. I przekonywał, że podjął się tego po informacjach i skargach przysyłanych przez Sensor Clinic.
W żadnym z pism nie było sugestii, w jaki sposób ma zapaść rozstrzygnięcie sporu – ani na poziomie oddziału, ani na poziomie centrali NFZ - tłumaczył wiceminister.
Umorzenie śledztwa w sprawie Sensor Clinic i postępowania w sprawie rzekomej łapówki kończy sprawę. Pozycja Sławomira Neumanna w resorcie nie została zachwiana. Podczas przeglądu ministerstwa, jakiego dokonała premier Ewa Kopacz, jego nazwisko nie pojawiało się na liście wiceministrów do zwolnienia. Neumann chce teraz bronić swojego dobrego imienia w sądzie. Pozwał tygodnik "Wprost". Domaga się przeprosin i wpłaty 20 tys. zł na konto Fundacji Ewy Błaszczyk "Akogo" i prowadzonej przez nią Kliniki Budzik.