Były wicedyrektor mazowieckiego NFZ brał miesiąc 10 tys. zł łapówkę za jedną informację: przekazywał jednej z klinik, kiedy będzie u nich kontrola z Funduszu - takie zarzuty postawiła warszawska prokuratura Mirosławowi J. W sumie z tego uzbierał co najmniej 200 tys. zł. Jak przekonuje prokurator - miał też przekazywać informacje o planowanych zmianach w umowie. I przyjąć 50 tys. zł za zapłacenie nadwykonań, czyli leczenia ponad to, za co zapłacił mu NFZ. Co ciekawe dana placówka za przekupstwo zarzutów na razie nie
otrzymała.
To niejedyne przewinienie, które jest zarzucane byłem dyrektorowi ds. finansowych w NFZ na Mazowszu. Miał przyjąć również korzyści majątkowej znacznej wartości w postaci pieniędzy w kwocie nie mniejszej niż 400.000 zł. Za co? Tym razem za zapłacenie danej placówce za tzw. nadwykonania. Czyli za świadczenie zdrowotne, które szpital wykonał ponad to, co otrzymał na leczenie od Funduszu. Były one warte 17 mln zł. Ta sprawa dotyczyła jednej z niepublicznych placówek w podwarszawskim Legionowie, która miała podpisany kontrakt z Funduszem. Zarzuty również otrzymał radca prawny, Paweł S, za to, że przekazał łapówkę.
Sprawę prokuratura wszczęła w listopadzie zeszłego roku. Wówczas "Dziennik Gazeta Prawna" opisywał, iż CBA prowadziło sprawę od ponad roku. Ich podejrzenia potwierdziła kontrola - zwrócono uwagę na wysoką kwotę którą otrzymała placówka, choć Fundusz niechętnie płaci za nadwykonania. Wyglądało to tak: mazowieckiemu oddziałowi na koniec 2012 roku zostały dodatkowe środki, które chciał przeznaczyć na ponadlimitowe świadczenia szpitali. Ale zamiast je podzielić równomiernie, to przekazał ponad 17 mln zł jednej placówce, a reszta szpitali otrzymała kwoty nieprzekraczające kilkuset tysięcy
Wobec obu podejrzanych prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego i poręczenia majątkowego (50.000 zł dla Mirosława J. oraz 400.000 zł dla Pawła S.). Mężczyźni nie przyznają się do stawiany im zarzutów.